Zarzuty, że Krajowy Plan Odbudowy to fundusz wyborczy PiS, są zupełnie nieuzasadnione. Wystarczy spojrzeć, jak wykorzystywane są pozostałe fundusze unijne – powtarzają przedstawiciele rządu. Ma to być argument w dyskusji o Krajowym Planie Odbudowy, w której opozycja i samorządy domagają się gwarancji, że nie dojdzie do podziału unijnego Funduszu Odbudowy według partyjnego klucza.
CZYTAJ TAKŻE: KPO: Niezbyt atrakcyjne miliardy euro dla samorządów
Rzeczywiście, jeśli chodzi o podział „zwykłego” siedmioletniego budżetu UE, w Polsce nie słychać krytyki w sprawie potencjalnych preferencji czy marginalizacji. Potwierdza to nasza analiza tego, gdzie trafiły unijne dotacje w ciągu ostatnich pięciu lat, gdy ich podziałem zajmuje się PiS. Z naszych obliczeń nie wynika, by duże miasta, które najbardziej skarżą się na wykluczenie w KPO, dostawały mniej pieniędzy niż inne jednostki samorządowe. Jeśli już, to na niską dotację per capita mogą się skarżyć mniejsze miasta.
Ważne są tu też ostatnie dwa lata od czasu, gdy PiS wygrał wybory w połowie sejmików wojewódzkich. W danych nie widać jednak, by to wydarzenie w jakiś sposób zmieniło wcześniejszy podział.
Ścisłe procedury
Skąd więc obawy samorządów? – Fundusze strukturalne to jedno, KPO to zupełnie coś innego – podkreśla Andrzej Porawski, dyrektor Związku Miast Polskich.