– Wyrywam tę operę z epoki – powiedział. – Nie interesowała mnie inscenizacja osadzona w czasach Rossiniego, ani też uwspółcześnienie. Chcę umieścić „Cyrulika sewilskiego” w jakimś baśniowym świecie, bo wtedy dopiero ukazuje się walor muzyki, która dla mnie staje się absurdalnie metaforyczna. Postaci w operze Rossiniego nie działają według jakiegokolwiek kanonu psychologicznego – niesie je muzyka, zwłaszcza w finałach I i II aktu.
Walor muzyki „Cyrulika” podkreśla także kierownik muzyczny, Tomasz Tokarczyk, który w dniu premiery poprowadzi orkiestrę i chór Opery Krakowskiej.
– Trudno tę muzykę oddzielić od opowiadanej historii. W czasach Rossiniego libreciści bywali bardziej poważani niż kompozytorzy, którzy grali rolę dostarczycieli muzyki dla wybitnych artystów – powiedział. – Nigdy w całości wcześniej „Cyrulika” nie prowadziłem, natomiast prowadziłem wykonania wszystkich arii podczas różnych koncertów, co dobrze pokazuje ich popularność. W konwencji opery buffa Rossini czuł się wyśmienicie, potrafił tchnąć w nią swoją lekką, chwilami wręcz parodystyczną muzykę. Jest to dzieło żywe, dynamiczne, pomimo licznych repetycji, muzyka się nie nudzi. Na tym właśnie polega fenomen Rossiniego, który używał takich samych technik, co współcześni mu kompozytorzy i stosował harmonię, która nie wykraczała poza epokę. Z wyjątkiem efektu crescendo, którego zdecydowanie nadużywał, jego muzyka jest ciągle aktualna, cieszy nas i bawi. Pomimo upływu tylu lat rozumiemy ją tak, jakby została dzisiaj napisana.
Muzyka na swoich skrzydłach niesie historię, która mimo upływu ponad dwóch wieków od prapremiery wciąż zawiera aktualny przekaz.
– To jest uniwersalna historia o człowieku, który ma ochotę na kobietę, a jeszcze większą na jej spadek – wyjaśnia Tomasz Tokarczyk. – „Cyrulik sewilski” w dużej mierze opowiada o żądzy pieniądza i o tym, że pieniądz rządzi światem. Zarówno Figaro, jak i Don Basilio są przekupni, prawie wszyscy są zapatrzeni w pieniądze, poza Almavivą, który potrafi wszystko oddać, aby zdobyć ukochaną. W pewnym sensie Rozyna jest do niego podobna, mimo, że jest figlarką i jest sprytna. Poznajemy ją w cavatinie, w której udowadnia, że poradzi sobie w każdej sytuacji i zdobędzie to, czego pragnie. Jednak wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się, zarówno z jej słów, jak i z muzyki, że faktycznie kocha swojego Lindora (Almavivę). Świadczy o tym również zwrot akcji, w którym Bartolo próbuje rozsiać plotkę, że Lindoro chce sobie znaleźć inną, a Rozyną się zabawić. Ona wówczas wpada w furię!
„Cyrulik sewilski” prezentowany jest na krakowskiej scenie operowej od 1957 roku. Reżyserem pierwszego w Krakowie powojennego wystawienia był Antoni Wolak. Drugą inscenizację stworzył w 1991 roku Sławomir Żerdzicki, wcześniej solista, a później reżyser związany z Operą Śląską w Bytomiu. Wersja Żerdzickiego była także dwukrotnie prezentowana podczas XIII Letniego Festiwalu Opery Krakowskiej na dziedzińcu arkadowym Zamku Królewskiego na Wawelu. Za pierwszym razem spektakl był grany w strugach deszczu, co zostało zręcznie wykorzystane przez śpiewaków, którzy bawili się parasolkami, a za drugim z powodu zupełnego załamania pogody spektakl przeniesiono na Dużą Scenę nowego gmachu Opery.