Kto lubi czołgać się w błocie, biegać po kałużach, przeskakiwać przez ściany, wspinać się na linie, zanurzać w kontenerze z lodowatą wodą? Jeśli kogoś pociąga wysiłek fizyczny, sprawdzanie granic własnych możliwości i nie boi się bólu, to śmiało może spróbować startu w jednej z imprez, których jest w Polsce coraz więcej. Dyscyplina jest stosunkowo młoda, na świecie liczy sobie około 30 lat, a pierwsze zawody rozegrano w Anglii. Do naszego kraju ten sport przywędrował mniej więcej pięć lat temu i zyskał wielkie rzesze zwolenników.
Od wiosny do wczesnej jesieni nie ma chyba weekendu, żeby gdzieś w naszym kraju nie odbywał się jakiś bieg z przeszkodami. Do wyboru, do koloru: Runmageddon, Spartan Race, Armageddon Challenge, Hunt Run, Hero Run, Mud Max, Barbarian Race – nazwy kuszą i nęcą zuchwałych, a można by tak wymieniać jeszcze długo. Jeśli ktoś szuka pomysłu na rozrywkę, gdy śnieg pokryje ziemię, to może biegać nawet zimą, bo sezon nigdy się nie kończy, choć dla wyczynowców zimowa rywalizacja ma mniejszy sens. Przeszkody są oblodzone i jeśli się do przeszkody dobiegnie, to najpierw trzeba ją wytrzeć, traci się czas i przewagę, którą wypracowało się w czasie biegu.
Dla średniaków też
Myli się jednak ten, kto myśli, że to imprezy tylko dla ludzi wybitnie wysportowanych, o stalowych mięśniach i nerwach, z tkanką tłuszczową tylko w ilościach śladowych. Oczywiście, przyjeżdżają i tacy, którzy wcześniej zakochali się w ćwiczeniach crossfit, w przeszłości trenowali jakąś dyscyplinę sportu, a teraz chcą się pościgać w terenie. To zrozumiałe, że podstawowa sprawność fizyczna jest bardzo przydatna, ale pojawiają się na takich imprezach również dzieci (dla nich też są trasy) oraz dorośli, ale średnio wysportowani. Można zaryzykować stwierdzenie, że i przygotowania, i start w zawodach mogą być ciekawym pomysłem na rodzinne spędzenie czasu.
Bieg z przeszkodami może być rozrywką korporacyjną. Firmy przywożą swoich pracowników, żeby wyrabiać w nich ducha współdziałania i nauczyć radzenia sobie w trudnych warunkach – idealny pomysł na wyjazd integracyjny. Można tak ustawić konkurencję, że podstawowym zadaniem uczestników będzie dobiegnięcie do mety w komplecie (niekoniecznie w najlepszym czasie). A jeśli ktoś z drużyny nie radzi sobie z przeskoczeniem przez przeszkodę, wspinaczką, czołganiem się pod drutem kolczastym albo przejściem przez zwisające obręcze, wisząc tylko na rękach, to koledzy mają obowiązek pomóc.
I o to chodzi. W ostateczności przeszkodę można ominąć, a zamiast tego wykonać np. dziesięć lub 20 ćwiczeń w rodzaju „padnij–powstań”. Wysiłek gwarantowany, satysfakcja z pokonania własnych słabości również.