Rz: Częstochowa wydaje się pełna politycznych paradoksów. To miasto kultu maryjnego, a wybory wygrywa lewica, na scenie politycznej w Polsce PiS bije się z PO, a tu korzysta ten trzeci – pan, czyli polityk SLD. Skąd to się bierze?
Krzysztof Matyjaszczyk: Nie przesadzajmy z tymi paradoksami, przecież mowa o wyborach samorządowych, w których zwykle wielka polityka nie odgrywa dużej roli. To wybory społeczności lokalnej, która widzi, czy ktoś jest dobrym gospodarzem, zaspokaja jej potrzeby i warto na niego zagłosować, czy też nie spełnia oczekiwań. Ja jestem prezydentem od końca 2010 r., wcześniej bywało już też, że Częstochową rządziła lewica, więc fakt, że wygrywa w tym roku, nie jest niczym nowym. Staram się być prezydentem wszystkich mieszkańców, kieruję się dobrem miasta.