Zainspirowała mnie impreza w skansenie pod Lublinem, w której uczestniczyłam. Zorganizowana była na ludową nutę i było to naprawdę fajne – wspomina Beata Pasternak, dyrektor Powiatowego Centrum Kultury i Promocji w Miętnem, organizatorka imprezy. – Pomyślałam, że miło by było, gdyby taka potańcówka odbyła się też u nas. Zależało mi na tym, by zaistniało miejsce, w którym mieszkańcy w każdym wieku mogliby się wspólnie bawić – dodaje.
W średnim wieku…
Potańcówka, czyli znane już przed wojną imprezy „na dechach”, to nie tylko rozrywkowa zabawa taneczna, ale także okazja do integracji całej społeczności lokalnej. To ważne, bo obecnie ludzie coraz więcej czasu spędzają w domach, a coraz mniej na spotkaniach z innymi.
Lokalne potańcówki są okazją do tego, by wyjść z domu i rozejrzeć się po świecie. To okazja, tym bardziej że łatwo znaleźć miejsce do zabawy dla młodych. Dla osób w średnim wieku, zwłaszcza z rodzinami, rozrywek brakuje. – To rzeczywiście działa. Zauważyłam, że niektóre niekoniecznie lubiące się grupy społecznych działaczy zaczęły ze sobą współpracować – mówi Beata Pasternak.
Co ważne, zwykle te potańcówki nie są organizowane przy muzyce disco polo. – Wiem, że festyny z disco polo ściągają tłumy, ale idea potańcówek jest jednak inna – dodaje Beata Pasternak.
Ta właśnie inna idea powoduje, że wielu Polaków rozkochało się w potańcówkach. Organizowane są nie tylko na wsiach, ale także w miastach, np. na warszawskim Grochowie. Czasami są ludowe, innym razem króluje na nich salsa czy argentyńskie tango. Nie mają znaczenia umiejętności (choć zwykle jest instruktor, który pokazuje kroki) ani wiek. Na potańcówkach wspólnie bawią się i dzieci, i rodzice, i dziadkowie.