W czasie spotkań naszej reprezentacji – oby ostatnie rozgrywała 15 lipca – życie w kraju będzie zamierać. W końcu to mundial – mimo afer korupcyjnych w FIFA i kalendarza przeładowanego przez piłkarskich oficjeli komercyjnymi turniejami, wciąż jedno z najważniejszych wydarzeń na ziemi. Także dlatego, że rozgrywany jest raz na cztery lata, a dla wielu piłkarzy występ na nim jest doświadczeniem jednorazowym, niepowtarzalnym.
Kapitan naszej reprezentacji Robert Lewandowski w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” na pytanie o to, kiedy zamarzył o grze na MŚ, odpowiedział: „W końcówce pobytu w Zniczu Pruszków. (…) to był właśnie ten moment, kiedy po raz pierwszy zamarzyłem o mundialu. A nawet nie tyle zamarzyłem, ile zwyczajnie uwierzyłem, że mogę kiedyś w nim zagrać”.
Grając w drugoligowym Zniczu, Lewandowski był jeszcze nastolatkiem. Droga na mistrzostwa świata mogła wydawać się wtedy długa i niezwykle kręta. Podobnie jak w przypadku tysięcy dzieci, które uprawiają różne dyscypliny sportu w szkółkach, akademiach, klubach, i poświęcają wolny czas, żeby przygotowywać się do zawodów, w tym tych najważniejszych, z Ogólnopolskimi Olimpiadami Młodzieży na czele (Temat Tygodnia >r4-7).
Założę się jednak, że to właśnie marzenia o występach w koszulce z orzełkiem na piersi zachęcają większość z nich do treningów. A że warto marzyć, potwierdza w rozmowie z „Życiem Regionów” piłkarz ręczny Artur Siódmiak: „Jedni chcą zostać strażakami czy policjantami, ja już w wieku 12 lat marzyłem, by zagrać w finale mistrzostw świata”. Jemu się udało, chociaż – jak wspomina – warunki były zupełnie inne niż teraz: bez hali, na asfaltowym boisku bez oświetlenia, w chińskich trampkach. „Mieliśmy pozdzierane kolana, ale było wesoło” – wspomina. Dziś zaraża swoją pasją dzieciaki.
Czasy się zmieniają, możliwości uprawiania sportu jest coraz więcej. Tak jak chętnych, żeby z nich korzystać. W indywidualnych dyscyplinach olimpijskich sport uprawia dziś w zorganizowany sposób 30 tys. dzieci, aż dziesięć razy więcej – najpopularniejszą dyscyplinę drużynową, czyli piłkę nożną. Same liczby robią może wrażenie, ale w 38-milionowym kraju powinno być znacznie lepiej.