Ma pan tu ulubione miejsca?
W Zagnańsku jest wyciąg do wakeboardu, a to ledwie 10 kilometrów od mojego domu. Przy okazji można zobaczyć dąb Bartek.
To nie jest jedyne miejsce do uprawiania sportu, bo w okolicy Kielc jest sporo akwenów, co zresztą bardzo mi odpowiada, bo nie potrafię żyć bez wody. Jest Zalew Sulejowski, który odkryłem w zeszłym roku – trzymam tam swoją łódkę. Kiedy tylko mam wolną chwilę, chętnie jadę godzinę, bo potem cały dzień mogę spędzić na wodzie. Nie brakuje pięknych miejsc, które mogę zwiedzać na motorze, bo mamy tutaj świetne drogi. Jeżdżę i podziwiam zamki. Mam frajdę, kiedy podjeżdżam pod górkę, a zaraz potem czeka mnie zjazd. Województwo świętokrzyskie jest przepiękne.
Człowiek z Warszawy, który nie może żyć bez wody? To też nie wydaje się oczywiste…
Na Mazury jeździłem od małego. To, że zakochałem się w tej części Polski, zawdzięczam rodzicom, którzy co roku spędzali tam urlop. Zarazili mnie miłością do tego stopnia, że teraz ja też każdy urlop spędzam na Mazurach. Mam nawet pewne plany… Z mojego punktu widzenia jedyny minus Kielc jest taki, że daleko stąd na Mazury.
Nie pytam, jak szybko potrafi pan pokonać te 450 km…
Podróżuję z dziećmi, więc jeżdżę wolno.
W Warszawie też są wyciągi do wakeboardingu, ostatnio takie miejsce powstało na Targówku, na Zalewie Bardowskiego.
Jest też – zdaje się – w Wilanowie. Jeszcze tam nie byłem. Powstaje całkiem sporo miejsc do uprawiania tego sportu. Wcale nie trzeba jechać na Mazury, żeby popływać.
Wolniejsze tempo życia było zachętą do tego, by zostać w Kielcach?
Nie da się porównać stolicy Polski do Kielc, bo to są zupełnie inne miasta. Warszawa to miasto największych możliwości, ale też są tu dużo większe korki, a ja odzwyczaiłem się od tłoku na ulicach. W Kielcach, kiedy masz dużego pecha, to postoisz w korku 20 minut, a już nawet to mnie denerwuje. W stolicy jest do wyboru więcej miejsc, restauracji, do których można pójść. W Kielcach takich możliwości nie mam, wszystko zamyka się w obrębie czterech, pięciu fajnych knajpek, jest więc spora powtarzalność. Co ja tu opowiadam o restauracjach… Przecież stałem się już takim domatorem, że niechętnie chodzę w miasto, więc powtarzalność knajpkowa przestaje być problemem.
Restauracja Karola Bieleckiego jest w czołówce?
Zdecydowanie tak, jego lokal zaliczam do najlepszych w Kielcach, można tam świetnie zjeść. Karol spełnił swoje marzenia, bo zawsze opowiadał, że chce się zająć gastronomią, i naprawdę mu się to udało.
Kiedy Korona gra z Legią, to komu pan kibicuje?
Nie interesuję się polską piłką nożną i nie jest to odpowiedź dyplomatyczna. Lubię oglądać futbol na najwyższym poziomie, więc czasami śledzę mecze Ligi Mistrzów, choćby z racji tego, że mój syn trenuje i jest bramkarzem. Kibicuję Bayernowi Monachium, bo gra tam Robert Lewandowski, a Polakowi trzeba kibicować. Od siedmiu lat mieszkam w Kielcach i nigdy nie byłem na meczu Korony. Jeśli mam się wybrać na mecz, to na reprezentację Polski, kiedy gra na Stadionie Narodowym, a reprezentację mamy dobrą. Zdecydowanie wolę siatkówkę. W zeszłym roku często pojawiałem się w hali, żeby kibicować Effectorowi albo po prostu popatrzeć na dobrą siatkówkę.