Blokowiska z wielkiej płyty, trzepaki, piłkarskie boiska tworzone co dzień na osiedlowych trawnikach, z bramkami między młodymi drzewkami. Czasem kino (np. Hutnik) grające od święta hity typu „Rambo”, „Elektroniczny morderca” czy „Greystoke: Legenda Tarzana, władcy małp”, częściej kolejki do piekarni po świeży chleb. Była też oczywiście szkoła pamiętająca zryw na uczczenie tysiąclecia państwa, publiczna biblioteka, religia w salce przy kościele, osiedlowy dom kultury. Wszystko było znane, oswojone.
W latach 90. i później część miast zaczęła uciekać reszcie – dzięki odrobinie szczęścia, zbiegowi okoliczności albo konsekwentnej realizacji strategii wymyślonej przez lokalnych włodarzy. Większość średnich miejscowości szczęścia jednak nie miała. Ich mieszkańcy kurs wiedzy z wolnego rynku zaczynali najczęściej od definicji bezrobocia – wystarczyło, że upadła lokalna huta, kopalnia, stocznia, zakład włókienniczy czy zbrojeniowy, prawie zawsze największy pracodawca w okolicy.
I tak jak podobne było życie w średnich miastach w latach 80., tożsame były późniejsze problemy. Bezrobocie, podupadanie kolejnych osiedli, brak kapitału, brak inwestycji, brak perspektyw. A w efekcie powolne wyludnianie związane z ucieczką młodych za pracą.
Ten exodus wciąż trwa. Zgodnie z prognozami GUS do 2050 roku populacja niektórych z tych miast skurczy się o kilkadziesiąt procent. Będzie to właściwie oznaczać ich zagładę – nie sposób utrzymać infrastruktury zaplanowanej na 70 tysięcy mieszkańców, gdy korzysta z niej 40 tysięcy osób. Samorządowcy na wszelkie możliwe sposoby próbują ratować swoje wspólnoty, ale ich zadanie bliskie jest mission impossible. Zamiast Toma Cruise’a wyposażonego w najnowocześniejsze gadżety na ratunek ruszył im rząd, oferując program o wartości 2,5 miliarda złotych. Niezbyt dużo, ale może dzięki dobrej współpracy uda się jednak średnie miasta uratować? (Temat Tygodnia >R4-7).
Najpopularniejszym ostatnio sposobem na ożywienie miasta, bez względu na jego wielkość, jest chyba rewitalizacja. Słowo klucz, wytrych niemal do wszystkiego. Czy wciąż ma pierwotną moc? Czy zużyło się przez lata niemiłosiernego nadużywania, przy próbach wykorzystania przez samorządowców – czasem niezbyt rozsądnie – dostępnych funduszy unijnych? W dzisiejszym numerze piszemy o rewitalizacjach w stolicy – i tych wzorowych, i tych mniej udanych. („Murem za ochroną śladów miejskiej historii” >R12 – 13).