Rządowy program wspomaganej prokreacji realizowany był od 2013 r. do połowy 2016 r., kosztował 100 mln zł. Dzięki niemu przyszło na świat 6210 dzieci.
– Likwidacja tego programu była jedną z pierwszych decyzji poprzedniego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Ale wraz z jego zamknięciem problem bezpłodnych par nie zniknął. Coś dla nich trzeba było przecież zrobić – komentuje łódzki radny Adam Wieczorek, inicjator tamtejszego programu wsparcia in vitro.
Radni z Łodzi zaczęli myśleć o własnym programie już w grudniu 2015 r. – Dzięki temu mogliśmy ruszyć od razu, gdy tylko wygasło finansowanie programu rządowego – mówi Wieczorek.
Częstochowa pionierem
Łódź jednak nie jest ani pierwszym, ani tym bardziej jedynym w Polsce samorządem, który zdecydował się na wprowadzenie takiego rozwiązania. Pierwszy program ruszył w Częstochowie już w 2012 r.
– Chcieliśmy pomóc bezdzietnym parom z naszego miasta, dla których jedyną szansą na doczekanie się własnego potomka jest metoda in vitro. Chodziło nam głównie o tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na sfinansowanie kosztownej procedury – mówi Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Częstochowy. – Trzeba także dodać, że nasz program – oprócz tego, że pomaga mieszkańcom w rozwiązaniu istotnego życiowego problemu – bezpośrednio, choć oczywiście w ograniczonej skali, przeciwdziała niekorzystnym tendencjom demograficznym, z którymi borykają się niemal wszystkie polskie miasta. Bo przecież efektem programu są nowi mieszkańcy miasta.