Śląsk musi wymyślić się na nowo

Wciąż pokutuje przekonanie, że ktoś na Śląsk musi przywozić jakiś program. To nawyki z czasów centralnego planowania – mówi Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska.

Publikacja: 09.01.2018 21:30

Jerzy Gorzelik

Jerzy Gorzelik

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Rz: Zamiast autonomii, Śląsk dostał metropolię.

Jerzy Gorzelik: Metropolia jest potrzebna, daje nadzieję na lepsze wykonywanie niektórych zadań publicznych, jednak nie zastąpi głębokiej reformy państwa, która powinna zmierzać ku nadaniu autonomii wszystkim regionom. Co istotne, metropolia nie ma uprawnień ustawodawczych – w tym zakresie utrzymany jest monopol władz centralnych. Wykorzystywany w celu przekazywania samorządom zadań bez zapewnienia – co stanowi złamanie przepisu konstytucji – wystarczających środków. Rząd nie dzieli się też największym wpływem, czyli VAT.

Jednak metropolia otrzymywać będzie rocznie ok. ćwierć miliarda złotych z PIT. To duże pieniądze. Wprowadzono obniżkę cen biletów, młodzież do 16. roku życia może jeździć za darmo.

Zagrożeniem może być działanie metropolii obok samorządu województwa zamiast partnerskiej współpracy. Dobrze, że władze metropolii chcą naprawić transport publiczny, bo jest on piętą achillesową całego regionu. Do tego potrzeba jednak współpracy wojewódzkiego przewoźnika – Kolei Śląskich oraz KZK GOP. Tej na starcie funkcjonowania metropolii brakuje. Docelowo metropolia powinna też odciążyć samorząd, przejmując np. Park Śląski, który jest za duży na miasto, a za mały na województwo.

A Stadion Śląski, który jest ogromnym obciążeniem budżetu województwa?

Był taki pomysł, ale jest to z pewnością obiekt o znaczeniu wojewódzkim.

Na razie nie widać dla niego pomysłu, który pozwoliłby mu zarabiać na utrzymanie, nie mówiąc już o zyskach.

Nie łudźmy się – nie będzie przynosił zysków. Ale musi służyć mieszkańcom, by widzieli sens w ponoszeniu najpierw tak dużych wydatków na modernizację, a teraz na jego utrzymanie.

I rzucił pan pomysł, by grały na nim śląskie kluby piłkarskie. To nie wszystkim się podoba, bo część meczów to tak naprawdę imprezy o charakterze chuligańskim.

Górny Śląsk ma imponujące tradycje piłkarskie, ogromne sukcesy, zresztą wiele spotkań rozgrywano kiedyś na Stadionie Śląskim. Trzeba to miejsce wykorzystać, także by promować kulturę kibicowania. Jeżeli nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to pytanie, czy ta infrastruktura jest w ogóle potrzebna. Stadiony budujemy po to, by ludzie przychodzili i dobrze się bawili. Nie możemy z góry zakładać, że nie zapanujemy nad tłumem kibiców.

Premier przywiózł „Program dla Śląska”. Podoba się panu?

Jestem sceptyczny i wobec tego programu, i wobec krytyki ze strony PO. Zarówno w myśleniu PiS, jak i PO pokutuje przekonanie, że ktoś na Śląsk musi przywozić jakiś program. To są nawyki z czasów centralnego planowania. Mowa jest o kwocie 40 mld zł, ale w wielu przypadkach mamy tryb konkursowy, który czyni ostateczne kwoty nieprzewidywalnymi, ale nie wysokość środków jest najistotniejsza.

To co, jeśli nie pieniądze, jest istotne?

Cieszy mnie zapowiedź wsparcia górnośląskich uczelni, jest tam mowa o ok. 900 mln zł. Z drugiej strony martwi – chęć uruchamiania dwóch nowych kopalń, o których mówił niedawno minister Tchórzewski. I robił to w taki sposób, jakby Górny Śląsk był kolonią wewnętrzną.

Mianowicie?

Wyraził oburzenie, że samorządy w planach zagospodarowania przeznaczają pod zabudowę obszary, na których państwo chciałoby wydobywać węgiel. A on zobowiązał się w Brukseli do utrzymania wydobycia na obecnym poziomie, do czego są mu potrzebne dwie nowe kopalnie. Pikanterii dodaje fakt, że mówi to urzędnik rządu premiera Jerzego Buzka, który pozamykał wiele kopalń…

W tym złoża Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach, które chcą dziś odbudować.

Dokładnie. W Polsce nie wygasza się kopalń, tylko się je niszczy. Wznowienie wydobycia na KWK Dębieńsko wymaga odtworzenia znaczącej części infrastruktury.

Bo jest koniunktura na węgiel koksowy. Co w tym złego?

Sposób myślenia o Górnym Śląsku! To kwintesencja polityki wobec Górnego Śląska – macie fedrować, a nie myśleć o swoim komforcie życia! Tymczasem kiedy tylko pytam ludzi, którzy są sentymentem czy doświadczeniem związani z górnictwem, czy chcieliby, by ich synowie pracowali na kopalni, odpowiadają zdecydowane: nie. Nie po to przez lata Górnoślązacy i ci, którzy tu zjeżdżali z Polski, harowali na lepszy byt swoich dzieci, by w tej chwili zafiksować Śląsk w roli zaplecza surowcowego Polski. To jest świadectwo całkowicie anachronicznego i szkodliwego myślenia o tym regionie.

Jak pan sobie wyobraża życie tych 40 tys. górników z PGG i JSW, gdybyśmy te kopalnie zamknęli? Co im damy w zamian?

My nie mówimy o zamykaniu kopalń, ale o propozycji otwierania nowych. O wyznaczeniu Górnemu Śląskowi roli miejsca eksploatacji węgla i montowni samochodów.

Program dla Śląska tego nie zmieni.

I dlatego niesie on niebezpieczeństwo zamrożenia Górnego Śląska w przestarzałej strukturze gospodarczej. Zabrakło w nim jednego – inwestycji w głowy. I to nie na poziomie studiów. Tak naprawdę musimy się zmierzyć jako region i jako Polska z olbrzymimi wyzwaniami cywilizacyjnymi. By wybudować nowoczesną gospodarkę, trzeba uczyć najmłodszych innowacyjnego myślenia. Dlatego lepiej zaangażować te miliardy w nowoczesną ofertę edukacyjną. W stworzenie przyjaznej szkoły, zdolnej kształtować kompetentnych ludzi, umiejących pracować w zespole, myśleć samodzielnie i krytycznie. To by dawało szansę na przesunięcie Polski z półperyferii do rdzenia gospodarki. Ambitne plany Morawieckiego nie zostaną zrealizowane, jeśli nie zreformuje się ludzkich głów. Klęską III RP i transformacji ustrojowej jest zaniedbanie tego obszaru i to jest porażka, której skutki będziemy odczuwali przez lata. To problem palący zwłaszcza na Górnym Śląsku, który musi się wymyślić na nowo i z zaplecza surowcowego stać się regionem, który przyciąga inwestycje wykształconym społeczeństwem.

Dlaczego Ruch Autonomii Śląska jest przeciwny dekomunizacji?

Nie chodzi o dekomunizację, ale o to, kto powinien prowadzić politykę historyczną. Rząd chce mieć na nią monopol, a my nie godzimy się, by o naszej pamięci decydowano w Warszawie.

Od polityki historycznej jest IPN, to nie jest polityka.

IPN został sprowadzony do instytucji wydającej zerojedynkową opinię, czy ktoś powinien zniknąć z cokołu. Warszawie nie przeszkadza wojewoda Michał Grażyński, szowinista i reprezentant autorytarnej sanacji, który ma swoje ulice, przeszkadza za to Wilhelm Szewczyk. Ten nie został jednak patronem placu w Katowicach dlatego, że był członkiem PPR, ale dlatego, że był uzdolnionym literatem.

Adam Słomka, działacz antykomunistyczny, twierdzi, że jego obrona to wstyd. Szewczyk „nie zareagował nie tylko na wprowadzenie nielegalnego stanu wojennego, ale również na mord dokonany na górnikach z KWK „Wujek” – twierdzi Słomka.

Jak większość, która wówczas milczała. Wolałbym, żebyśmy odbyli uczciwą dyskusję o historii Górnego Śląska, zamiast bezrefleksyjnie przyjmować narzucane odgórnie decyzje. Nie zamierzam oceniać ani Ziętka, ani Szewczyka – obie postaci budzą w pewnym stopniu uzasadnione kontrowersje. Członkostwo w PPR nikomu nie przynosi chluby. Cóż jednak z tego, że usunie się Ziętka z nazwy ronda, skoro tylko utrwali to jego mit człowieka stąd, który wbrew centrali próbował bronić górnośląskich interesów, a dziś pośmiertnie staje się męczennikiem PiS-owskiej polityki historycznej. Protestujemy przeciwko zastępowaniu debaty administracyjnymi decyzjami.

Ustawa dawała każdej gminie czas na dyskusje. Władze Katowic w ogóle jej nie podjęły. Wojewoda jest zmuszony coś zrobić.

I bez konsultacji nadał placowi Szewczyka imię Marii i Lecha Kaczyńskich.

Nie podoba się to panu?

Nie, bo nie były to postaci, które odegrały na tyle znaczącą rolę w dziejach Katowic czy Górnego Śląska, by upamiętniać je w centralnym miejscu. Można było zostawić neutralny plac Dworcowy. W czasach swej licealnej edukacji byłem w tej samej organizacji co Kornel i Mateusz Morawieccy. Nie sądzę, by ktoś posądzał mnie o sentyment do dawnego systemu. Jednak na Górnym Śląsku ze swoją historią musimy uporać się sami.

Do czego ma służyć Śląska Partia Regionalna, którą pan powołał do życia?

Ma skupić środowiska regionalistyczne, które uważają, że śląskość to pewien program polityczny, a nie tylko folklor. Ruch Autonomii Śląska jako stowarzyszenie zajmujące się także edukacją i kulturą uwikłany jest w spory historyczne, które, choć ważne, nie wszystkich interesują. Partia Regionalna ma być ugrupowaniem stricte politycznym, pozbawionym tych obciążeń.

Startujecie w wyborach samorządowych?

Wszystko na to wskazuje, przede wszystkim do sejmiku województwa. Pracujemy nad pozyskaniem osób spoza RAŚ, dla których śląskie sprawy mają znaczenie priorytetowe. Jesteśmy na etapie konstruowania programu, słuchamy mieszkańców. Regionaliści nie marzą, jak politycy ogólnopolskich partii, o awansie politycznym do Warszawy czy Brukseli. Dla nas sejmik to nie tylko przystanek.

Co na pewno się znajdzie w programie?

Chcemy zasadniczo zmienić finansowanie samorządów – sięgnąć po udział w VAT. Niech państwo zacznie się dzielić tym podatkiem, który przynosi największe wpływy. I chcemy nowoczesnego Śląska – z dobrą edukacją i sprawnym transportem publicznym.

Jest potrzeba partii regionalnej?

Tak wynika z badań w śląskich powiatach. Większość respondentów deklaruje rozczarowanie partiami ogólnopolskimi i przekonanie, że nie rozpoznają one problemów regionalnych.

Co jeszcze śląscy regionaliści zaproponują w wyborach?

Chcemy te ważne dla regionu problemy wskazywać rządzącym w Warszawie. Będziemy postulowali korekty w rządowym programie Mieszkanie+. Zamiast budować osiedla na peryferiach i nabijać kieszenie deweloperom, lepiej rewitalizować zniszczone śródmieścia przemysłowych miast.

Rz: Zamiast autonomii, Śląsk dostał metropolię.

Jerzy Gorzelik: Metropolia jest potrzebna, daje nadzieję na lepsze wykonywanie niektórych zadań publicznych, jednak nie zastąpi głębokiej reformy państwa, która powinna zmierzać ku nadaniu autonomii wszystkim regionom. Co istotne, metropolia nie ma uprawnień ustawodawczych – w tym zakresie utrzymany jest monopol władz centralnych. Wykorzystywany w celu przekazywania samorządom zadań bez zapewnienia – co stanowi złamanie przepisu konstytucji – wystarczających środków. Rząd nie dzieli się też największym wpływem, czyli VAT.

Pozostało 95% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej