Dociera pani do ogrodów niezwykłych, świadczących o wielkiej fantazji właścicieli, ale też zasobności ich portfela.
Z tym ostatnim bywa różnie. Rzeczywiście bywamy w wielu miejscach w Polsce i za granicą, spotykamy się z przeróżnymi ludźmi, ogrodnikami z krwi i kości, którzy ogrodem zajmują się od pokoleń. Konfrontują własne pomysły z tym, co zobaczą na świecie. I tymi, u których ta pasja pojawiła się od niedawna.
A ma pani jakiś ulubiony ogród?
Trudno wskazać jeden, jeśli odwiedziło się ich ponad 500. Dla mnie piękny ogród to nie ten tworzony przez 40 lat przez specjalistów, tylko ten, w którym właściciele dobrze się czują, który dobrze wkomponowany jest w otoczenie. Pasuje do architektury i spełnia oczekiwania gospodarzy, bo to dla nich się robi. Dla mnie ogród musi pachnieć, musi być w nim woda, bo ja kocham ptaki i zwierzęta, bez nich ogród nie funkcjonuje.
Z programami „Maja w ogrodzie” trafiła pani na podatny grunt, bo cieszą się sporym zainteresowaniem.
Największym sukcesem jest to, że zaczęło się mówić o ogrodach, o zieleni, o tym, jak jest ważna. Że można nią pięknie operować i dzięki niewielkiemu wysiłkowi sprawiać, że życie stanie się przyjemniejsze. Nie trzeba ściągać egzotycznych roślin z najdalszych stron świata, wystarczy, by utworzyć ogród z tego, co wokoło.