Próbowałem, ale mimo że miałem specjalne słuchawki, fale ciągle wytrącały mi je z uszu. Do tego zagłuszały słowa, słyszałem niewyraźne pojedyncze dźwięki. Przy słuchaniu muzyki do uszu wpadał tylko przebijający się rytm. W końcu zrezygnowałem.
Ostatnie kilometry to już sama frajda?
Wprost przeciwnie. Zaczęła się druga noc, płynąłem trzy godziny po zmroku. Byłem w dobrej formie fizycznej, gdy pojawiła się informacja, że jestem dwa kilometry od Bornholmu. Niestety, to był błąd, czekało mnie jeszcze dziesięć. Podłamałem się, ale na chwilę.
Parę miesięcy wcześniej na basenie na warszawskich Bielanach płynął pan dobę bez przerwy. Co było trudniejsze?
Bałtyk. Głównie ze względu na fale. Bujały mną przez 28 godzin. Do tego temperatura wody, było naprawdę zimno. Ogrzewały mnie pianka i neoprenowe skarpety, ale też krępowały ruchy, musiałem mocniej zagarniać wodę rękoma.