Korona Kielce miała z hukiem spaść z ekstraklasy. Wszak rządzą nią dyletanci, którzy zwolnili najlepszego trenera poprzedniego sezonu (oznajmiając mu to zresztą przed końcem rozgrywek), zatrudnili w jego miejsce nieudacznika, którego jedynym autem jest znajomość z właścicielem, a także pozbyli się aż 16 zawodników, w których miejsce pojawiło się 14 nowych. To się nie miało prawa udać.
Tymczasem Korona jest jedną z sensacji ekstraklasy, zajmuje miejsce w górnej części tabeli i zdecydowanie bliżej jej do podium niż bycia zagrożoną degradacją. I wiele na to wskazuje, że w drugim sezonie z rzędu kibice w Kielcach oglądać będą walkę w grupie mistrzowskiej.
Krakowska nauka poszła w las
Nowy szkoleniowiec Gino Lettieri z miejsca został przez większość środowiska uznany za człowieka, który nie nadaje się do niczego, a swojemu poprzednikowi – Maciejowi Bartoszkowi – może co najwyżej buty czyścić. 50-letni Lettieri, który urodził się w szwajcarskim Zurychu, całą swoją dotychczasową karierę spędził w niższych ligach w Niemczech.
Jego największym sukcesem był awans do 2. Bundesligi z MSV Duisburg w 2014 roku. Na koncie miał też awanse do IV i III ligi, ale również spadki. Zdarzały mu się nawet epizody na piątym poziomie rozgrywkowym (SpVgg Weiden).
Dość często znajdował zatrudnienie w klubach z wielkimi tradycjami, które niegdyś w niemieckiej piłce sporo znaczyły – jak wspomniany Duisburg, FSV Frankfurt czy Arminia Bielefeld (był tam asystentem) – ale podupadły.