Najgorsze już minęło. Półtora roku temu byt istniejącej od 1945 roku sekcji piłki ręcznej Gwardii był zagrożony. Zawodnicy i trenerzy nie otrzymywali od kilku tygodni pensji. Grozili strajkiem. Klub tylko dzięki pomocy miasta znajdował pieniądze na wyjazdowe mecze.
Wycofanie się sponsora, co wywołało turbulencje, nie osłabiło jednak sportowego ducha. W pierwszej części sezonu gwardziści przegrywali rzadko, na koniec bez problemu utrzymali się w Superlidze. Sezon zakończyli na dziewiątym miejscu.
Rozsądek i konsekwencja
– Dziś sytuacja jest stabilna. Nie ma zagrożeń. Odbudowujemy się organizacyjnie, udało się nam nawet pozyskać dodatkowe środki na udział zespołu w europejskich pucharach. Mamy ciekawych zawodników, nową halę. Patrzymy z optymizmem w przyszłość – mówi „Rzeczpospolitej” Marcin Sabat, który 1 września oficjalnie obejmie funkcję prezesa klubu.
Już w zeszłym sezonie Gwardia, jak na zespół, który cudem wywinął się od bankructwa, sprawiła sporą niespodziankę. W sezonie zasadniczym – bez konieczności gry w barażach – wywalczyła awans do ćwierćfinału Superligi.
Opolanie zaledwie różnicą dwóch bramek przegrali z MMTS Kwidzyn dwumecz o pierwszą czwórkę. Zajęli piąte miejsce w Superlidze, zagrali w półfinale Pucharu Polski. Drużyna odrodziła się na dobre.