Zderzenie kultur na placu budowy

Pracujemy z wieloma firmami europejskimi. Ale projekt dla chińskiego inwestora był nowym doświadczeniem – mówi Szczepan Kusibab, wiceprezes budowlanej Grupy Adamietz.

Publikacja: 28.08.2017 22:30

Zderzenie kultur na placu budowy

Foto: materiały prasowe

Rz: Dużo państwo ostatnio budują?

Szczepan Kusibab: Tak, nie narzekamy na brak projektów w ostatnim okresie. Rynek stał się bardzo chłonny. Właśnie zakończyliśmy budowę kolejnej fabryki. Równolegle realizujemy kilka innych. Na projekcie dla chińskiego inwestora Hongbo Clean Energy Europe zakończyliśmy właśnie odbiory inwestorskie i formalne odbiory. Jest to w opinii branży jeden z pierwszych projektów tzw. greenfield. Muszę przyznać, że to było to dla nas zderzenie kultur.

Nie zdarza się często, by budowlaniec mówił o zderzeniu kultur. Różnice musiały być dla państwa ważne.

Różnic kulturowych się spodziewaliśmy, ale tu doszło także do zderzenia myślenia biznesowego. W naszej branży nie ma „miękkiej gry”, ale ta współpraca nas zaskoczyła, bo była, przyznam, trudna. Nasi partnerzy wszelkie negocjacje uważali za dobre i skuteczne tylko, gdy całkowicie spełniały ich oczekiwania. Często wracaliśmy do uzgodnionych już ustaleń. Od innych firm współpracujących z chińskimi firmami dostajemy także sygnały, że są pewne problemy z transferem pieniędzy z Chin, nas także dotknął ten problem.

Czy to często spotykane sytuacje na placu budowy?

Większość naszych projektów realizujemy dla klientów międzynarodowych. Pracujemy z firmami niemieckimi, holenderskimi, belgijskimi, duńskimi. W układzie europejskim nasze doświadczenia są pozytywne. Oczywiście to są jak zawsze trudne rozmowy, na przykład zawsze jest zaskoczeniem dla klientów zachodnich, że koszty dużych inwestycji są już bliskie poziomu zachodniego. Niektóre urządzenia, materiały można kupić taniej w Niemczech niż w Polsce. Firmy te na ogół oczekują bardzo wysokich standardów technologicznych, jakościowych, materiałowych, terminowych, w tym układzie taka inwestycja nie może być radykalnie tańsza niż na zachodzie Europy. To ich zaskoczenie zawsze mnie zaskakuje i dziwi. Jednak naszą strategię opieramy nie na cenie, ale przede wszystkim na elastyczności wobec inwestora, jakości i terminowości realizacji. Tym wciąż przekonujemy inwestorów do współpracy.

Mają państwo dużo nowych kontraktów?

Gdy rozpocząłem współpracę z właścicielem grupy osiem lat temu, kończył się trudny dla branży okres po światowym kryzysie finansowym, który dotknął także budownictwa. Wtedy w firmie mieliśmy przychody na poziomie 36 mln zł. Natomiast nasze prognozy na ten rok szacują przerób na ok. 300 mln zł. To pokazuje skalę rozwoju. Dziś projekt za 15 mln zł oceniamy jako średni, a za 30 mln zł jako duży, ale realizowaliśmy także projekty o wartości 70 mln zł. Takie przychody jak dziś wymagają, jak prosto policzyć sporej liczby zrealizowanych projektów. Jeszcze kilka miesięcy temu trzeba było mnóstwo walki włożyć, by zdobywać projekty, teraz też rynek dyktuje warunki, ale jestem właśnie po naradzie, gdzie dyskutowaliśmy o konieczności selekcji projektów, które oferujemy.

Zrobili się państwo wybredni?

Przeciwnie. Chodzi tylko o dobro firmy. W tej chwili jest bardzo niebezpieczny moment na rynku, błyskawicznie rosną ceny materiałów i usług, pojawiają się nie tylko radykalne problemy z dostawami surowców, metalu, wełny mineralnej, ale także rąk do pracy, a my ceny musimy zaprognozować dużo wcześniej. Dlatego musimy te ryzyka mądrze szacować, by z jednej strony pozyskać projekt, być konkurencyjnym, a z drugiej strony zrealizowana marża była na tyle bezpieczna, byśmy byli w stanie zrealizować projekt z minimalnym zyskiem, który pozwala rozwijać firmę. Co do zasady branża budowlana operuje na bardzo niskich marżach, toteż korytarz dopuszczalnego ryzyka jest bardzo wąski.

Spółka powstała w małej miejscowości na Opolszczyźnie. Dziś ma oddziały w innych miastach i centralę w Strzelcach Opolskich. Nie chcecie przenieść siedziby do Wrocławia czy Warszawy?

Pan Rajmund Adamietz założył firmę w 1997 r. Jego rodzina pochodzi ze znanej na Opolszczyźnie miejscowości Kadłub. Dlatego nasza siedziba jest tu na Opolszczyźnie i tu, jak deklaruje właściciel, formalnie będzie zawsze. Jest to prawdziwa idea , żeby tu na miejscu dawać dobrą pracę i możliwości rozwoju młodym ludziom, tu, na Opolszczyźnie, tu, na Śląsku, tu, w Polsce. Rzeczywiście, mamy już oddziały w Katowicach, Łodzi, we Wrocławiu, w Poznaniu, przed nami kolejna ekspansja geograficzna. Cały czas rozwijamy zasoby produkcyjne – trzy lata temu podjęliśmy decyzję o budowie fabryki płyt warstwowych. Te płyty są jak klocki Lego, na budowie są tylko szybko estetycznie montowane.

Od początku działaliście jako firma budowlana?

Tak, ale początkowo specjalizowała się w obróbkach blacharskich, realizacji dachów etc. Szybko się zorientowaliśmy, iż tylko kompleksowa realizacja projektów daje szansę panowania nad ryzykiem. Dlatego zdecydowaliśmy się na wejście w obszar projektów realizowanych w generalnym wykonawstwie. Generalny wykonawca ma absolutnie inne możliwości realizacji projektów, większą odpowiedzialność, ale też większy prestiż działania. Dzisiaj w całej grupie zatrudniamy 700 osób. Jako generalny wykonawca, firma absolutnie rodzinna, walczymy w przetargach z takimi gigantami korporacyjnymi jak Budimex, Skanska czy Strabag. Możemy realizować projekty w budownictwie kubaturowym o wartości 200 mln zł.

Budownictwo operuje zupełnie innymi wolumenami niż inny biznes. Czy to dużo?

Tak, projekty o wartości 200 mln zł to w budownictwie kubaturowym duże projekty. W przypadku budownictwa infrastrukturalnego, np. budowy autostrad, to jest relatywnie niewielki budżet, ale w przypadków budynków to już pierwsza liga.

To jak się państwo rozwinęli w tak dużą grupę budowlaną?

Tylko ciężka, żmudna praca, konsekwencja, poparta trafnymi decyzjami. Oczywiście, jak w każdym biznesie w każdym momencie ocieramy się o ryzyko. Spółką matką jest spółka Adamietz, zatrudniamy w niej ponad 300 osób. Mamy w grupie także firmę Formopex, wytwórnię konstrukcji stalowych, ABM Logistics – nasze zaplecze sprzętowo-logistyczne z koparkami, dźwigami, walcami, zestawami transportowymi pozwala nam na bycie elastycznym w kolejnym obszarze – prac ziemnych i przygotowawczych. Wreszcie jest firma Opex, która buduje głównie w Niemczech.

Jak pan, jako wrocławianin, ocenia warunki dla funkcjonowania biznesu na Opolszczyźnie?

Świetne pytanie. Uważam, że klimat w relacjach z administracją, samorządem jest naprawdę dobry. Marszałek województwa Andrzej Buła ma stały, realny kontakt z biznesem. Faktycznie, pochodzę z Wrocławia i o ile może raz miałem okazję porozmawiać z prezydentem Dutkiewiczem, widzę go czasem na scenie we Wrocławiu, o tyle Opolskie jest na tyle kompaktowym województwem, że ten dystans jest dużo krótszy. Jako biznes czujemy także przychylność w relacjach z innymi szczeblami administracji, jak z prezydentami miasta Opola czy burmistrzami Strzelec Opolskich czy gminy Ujazd, gdzie jest duża strefa ekonomiczna.

Dodajmy dla równowagi, by nie zrobiło się zbyt miło: co można by było zmienić?

Moja idee fixe, którą zna prezydent Opola: rozbudować obwodnicę! Gdy autostrada A4 jest zablokowana, to w Opolu dzieją się dantejskie sceny. Nie wszyscy wiedzą, ale od zjazdu z autostrady a Opolem jest 20 km dojazdu, niby obwodnicą, ale ułomną, a przebiega nią cały ciężki transport do miasta i także dalej, do Częstochowy, ta droga wymaga rozbudowy do klasy drogi szybkiego ruchu. To może być kolejny impuls rozwojowy dla miasta. To nie są stricte kompetencje władz samorządowych, to musi być projekt z puli GDDKiA, ale wszyscy musimy o niego walczyć, podobnie jak o obwodnicę Strzelec Opolskich, w których w innej skali, ale dzieją się podobne sytuacje w przypadku zamknięcia autostrady A4.

Rz: Dużo państwo ostatnio budują?

Szczepan Kusibab: Tak, nie narzekamy na brak projektów w ostatnim okresie. Rynek stał się bardzo chłonny. Właśnie zakończyliśmy budowę kolejnej fabryki. Równolegle realizujemy kilka innych. Na projekcie dla chińskiego inwestora Hongbo Clean Energy Europe zakończyliśmy właśnie odbiory inwestorskie i formalne odbiory. Jest to w opinii branży jeden z pierwszych projektów tzw. greenfield. Muszę przyznać, że to było to dla nas zderzenie kultur.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej