– Wie pan, czasami myślę, że śnię. Jego kariera niesamowicie poszła do przodu. Najpierw dobry sezon w PlusLidze, potem Liga Światowa z pierwszą reprezentacją… Kosmos jak dla mnie – przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Iwona Kochanowska, mama Jakuba, czyli jednego z czołowych zawodników nowej generacji polskiej siatkówki.
20-latek wciąż nie chce zejść na ziemię. Właśnie poprowadził reprezentację Polski do lat 21 jako kapitan do mistrzostwa świata juniorów w czeskim Brnie, zdobywając jednocześnie tytuł MVP całej imprezy. A w swoim CV ma już przecież także mistrzostwo świata i Europy kadetów oraz mistrzostwo Europy juniorów.
Słowo „kosmos” jest więc tutaj jak najbardziej na miejscu, tym bardziej że młodzi Polacy, demolując w finale Kubę odnieśli 48. zwycięstwo z rzędu. To niebywały wynik, nawet jeśli mówimy o siatkówce młodzieżowej.
Reprezentacyjna huśtawka nastrojów
Kiedy przed sezonem 2016/2017 pochodzący z Giżycka Kochanowski wchodził do szatni pierwszej drużyny Indykpolu AZS Olsztyn, jego zadanie było jasne: miał zbierać doświadczenie u boku ligowych wyjadaczy. Przede wszystkim od grającego na środku Daniela Plińskiego i rozgrywającego Pawła Woickiego.
Trudno o lepsze autorytety dla stawiającego pierwsze kroki w poważnej siatkówce nastolatka. Chociaż był już wtedy wiodącą postacią reprezentacji młodzieżowych, to zanosiło się, że w premierowym sezonie PlusLigi będzie grał mniej niż więcej. Tym bardziej że w klubowej hierarchii na środku siatki włoski trener Andrea Gardini wyżej widział – co zrozumiałe – także doświadczonego Miłosza Zniszczoła.