Rz: Jak zaczęła się pana przygoda z festiwalem?
Paweł Kucharczuk: Rozpoczynałem ją w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, będąc przez trzy edycje dyrektorem artystycznym Warszawskiego Tygodnia Wielokulturowego. Brazylia tę wielokulturowość uosabia idealnie, bo przecież „O Brasil um Pais de Todos”, czyli Brazylia kraj wszystkich. Kultura tego państwa jest jak Feniks: co dekadę pojawia się i znika. Pojawiła się w światowym kontekście wraz z Carmen Mirandą i jej przebojami. Potem mieliśmy przerwę, ale Brazylia wkrótce powróciła wraz z bossa novą, która zadomowiła się na całym świecie i w naturalny sposób połączyła jazz i sambę, kulturę zachodnią z brazylijską.