Rz: Sport w Krakowie kojarzony jest z Cracovią, Wisłą, z Agnieszką Radwańską, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że tak prężnie działa tu sekcja wioślarska, z której wywodzi się brązowa medalistka ostatnich igrzysk Maria Springwald.
Iwona Wójcik-Pietruszka: Zawsze gdy przychodzą igrzyska, padają pytania od dziennikarzy, skąd taka zawodniczka się wzięła. Po Rio musiałam co chwila opowiadać historię Marii, bo akurat zdobyła medal. Było mi czasami z tego powodu niezręcznie, mówiłam, że przecież nie tylko piłkę mamy w Krakowie, że nie wydarzył się żaden cud. Ta zawodniczka zdobywała wcześniej medale młodzieżowych mistrzostw świata i Europy, nie wypłynęła nagle z Wisły. A wioślarstwo należy do przewidywalnych dyscyplin. Jeśli ktoś na dużej imprezie międzynarodowej zajmuje miejsce na podium, to potem na ogół taki wynik powtarza także na najważniejszej sportowej imprezie na świecie, jaką są igrzyska.
Kraków ma wioślarskie tradycje, AZS AWF Kraków wcale nie działa w historycznej próżni.
Zawodnikiem AZS był najwybitniejszy wioślarz przedwojennej Polski Roger Verey. W 1936 roku w Berlinie z Jerzym Ustupskim zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich. Rok wcześniej zdobył dwa złote medale na mistrzostwach Europy, został wybrany na najlepszego sportowca Polski w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Wioślarskie tradycje w Krakowie są więc bardzo głęboko zakorzenione. Po wojnie nasza sekcja nadal aktywnie działała. Zdzisław Bromek startował na igrzyskach w Meksyku (1968), był wybitnym skiffistą, do niedawna pracował jako trener w naszym klubie, był także kierownikiem sekcji, obecnie jest już na emeryturze. Najgorzej było w pierwszych latach transformacji, nie było ludzi do pracy, zawodników i przede wszystkim sprzętu wioślarskiego, ale udało się to wszystko postawić na nogi.
Czuje pani żal, że wasza dyscyplina jest w drugim szeregu?