Zwieńczeniem sukcesu regionu ma się okazać (przynajmniej w zamyśle) budowa tak zwanego Centralnego Portu Lotniczego. Na razie rozważane są różne lokalizacje przyszłego głównego lotniska Polski. Mówi się o Babsku, Mszczonowie, Grodzisku Mazowieckim, Teresinie czy Żyrardowie. Pomijając, jak się wydaje, oczywisty polityczny aspekt pomysłu Prawa i Sprawiedliwości, nie warto pomysłu odrzucać a priori. Rzeczywiście, większość europejskich metropolii ma swoje lotniska w odległości większej niż warszawskie Okęcie. Powstanie CPL musiałoby się raczej wiązać z ograniczeniem czy nawet likwidacją Okęcia, które dla Polaków, tak często emigrujących z różnych przyczyn, było miejscem niezwykle symbolicznym.
Ale warto się też zastanowić, czy realizacja kolejnej tak gigantycznej inwestycji nie prowadzi Mazowsza w stronę całkowitego przekształcenia w jedną gigantyczną strefę ekonomiczną, gdzie jedyne, czym mogą zajmować się mieszkańcy, to praca, zarabianie i inwestowanie. Czy naprawdę tak niezbędne są nowe drogi, nowa infrastruktura, nowe połączenia (konieczne w związku z powstaniem lotniska), zważywszy, że w ostatnim okresie powstało ich już relatywnie dużo?
Od jakiegoś już czasu, co zostało z pewnością spotęgowane przez na wskroś szkodliwe „lex Szyszko”, krajobraz Mazowsza zmienia się tak dalece, że są chwile, w których wydaje się, że to, co kryło się za dawną piękną polską nazwą, już nie istnieje. Mazowsze to dziś coś na kształt gigantycznego miasteczka z klocków Lego z wielkim obszarem na hale, magazyny i obiekty przemysłowe i trochę mniejszym na lotniska, zabudowę miejską, place i chodniki. Jest ładnie i czysto, ale jakby nieco bez życia.
W tym kontekście zupełnie serio należałoby się zastanowić, w jakim kierunku zmierzamy. Czy industrializacja regionu, do tej pory tak charakterystycznie polskiego dzięki swojemu krajobrazowi, nie prowadzi do zniszczenia jego istoty? Czy rzeczywiście na jakość życia mieszkańców wpływają tylko miejsca pracy i relatywnie zasobne (jak na polskie warunki) portfele? Czy jesteśmy w stanie wzbić się na nową wizję rozwoju uwzględniającą zmieniający się świat? Czy nadal, również w myśleniu o Mazowszu, pozostajemy tylko i wyłącznie w paradygmacie nieograniczonego wzrostu i inwestowania ze wszelką cenę? Pytania te trzeba stawiać zupełnie na poważne.