Kolorowa współpraca nad Odrą

Filharmonia Zielonogórska kierowana od lat z powodzeniem przez Czesława Grabowskiego przygotowuje się do marcowych „Dni muzyki nad Odrą”, które organizuje od 17 lat wraz siostrzaną placówką z Frankfurtu.

Publikacja: 02.02.2017 23:00

Jacek Cieślak

Jacek Cieślak

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

A kiedy piszę słowo „siostrzaną” – brzmi to tak po bratersku, że przypominają mi się czasy, kiedy Polaków straszono z „Dziennika Telewizyjnego” wizerunkiem prezydenta RFN we fraku i… stroju krzyżackim.

Moje wspomnienia mają silny związek z formą, jaka będzie prezentowana podczas jednego z tegorocznych koncertów „Dni muzyki nad Odrą” – formą widowiska światło i dźwięk.

Rzecz działa się daleko od Zielonej Góry w połowie lat 80., ale w podobnym tonie komunikowano o relacjach polsko-niemieckich w całym kraju. Przyjechałem do Malborka, by zwiedzić największy w Polsce zamek, co prawda niezdobyty po bitwie pod Grunwaldem, ale jednak symbolizujący polskie zwycięstwo nad zakonem krzyżackim. Wieczorem dałem się namówić na wizytę na dziedzińcu górnego zamku, gdzie prezentowano właśnie formę „światło i dźwięk”. Dramatyczna orgia świateł ilustrowała zmagania polsko-krzyżackie, a wedle ówczesnej propagandy – polsko-niemieckie. Zwycięstwo było po naszej stronie, szkoda że tylko w krótkim wycinku historii, bo jak wszystkie dzieci wiedzieć powinny – w konsekwencji polskich zaniechań zakon krzyżacki przerodził się w lenno Hohenzollernów, ci zaś, korzystając z zamieszania w czasie „potopu”, wybili się na niepodległość, która zakończyła się utratą suwerenności Rzeczypospolitej.

Frankfurt należał do zakonu krzyżackiego w XV wieku, a od 1701 roku znalazł się w granicach Królestwa Pruskiego rządzonego przez Hohenzollernów. Ale dziś nie musimy się już przejmować trudną historią. „Dni muzyki nad Odrą” są na to najlepszym dowodem. Dzięki festiwalowi polscy melomani mogą jeździć na koncerty do Frankfurtu, zaś niemieccy przyjeżdżają do Zielonej Góry. Spotkaniom z muzyką towarzyszą konsultacje dyrekcji polskich i niemieckich instytucji, które ustalają program kolejnych odsłon festiwalu.

Właśnie dzięki tej wzorcowej współpracy nie musimy się już przejmować widowiskami „światło i dźwięk” o krwawych bitwach, tylko zająć się kontemplowaniem dzieł o uniwersalnym, ogólnoludzkim wymiarze. Należy do nich z pewnością „Prometeusz” Aleksandra Skriabina, nazwany też „poematem ognia”, a poświęcony antycznemu herosowi, który by przełamać ciemności kryjące ziemie, wykradł bogom ogień, narażając się na straszne męki.

Skriabin tak skonstruował swoje dzieło, że dyrektor Filharmonii Zielonogórskiej, dyrygent Czesław Grabowski będzie mógł połączyć podczas koncertu 4 marca dźwięki z iluminacjami w konkretnych kolorach. Pokazując bogate barwy polsko-niemieckiej przyjaźni nad Odrą.

A kiedy piszę słowo „siostrzaną” – brzmi to tak po bratersku, że przypominają mi się czasy, kiedy Polaków straszono z „Dziennika Telewizyjnego” wizerunkiem prezydenta RFN we fraku i… stroju krzyżackim.

Moje wspomnienia mają silny związek z formą, jaka będzie prezentowana podczas jednego z tegorocznych koncertów „Dni muzyki nad Odrą” – formą widowiska światło i dźwięk.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej