Rz: Pierwsze miejsce Jagiellonii po rundzie jesiennej ekstraklasy to niespodzianka. Teraz Białystok czeka na tytuł mistrza Polski…
Michał Probierz, trener piłkarzy Jagiellonii Białystok: Ja też bym chciał go zdobyć, to normalne, bo pracuje się dla zwycięstw. Ale jest tylu kandydatów, wiosną walka będzie bardzo zacięta. Nasze pierwsze miejsce pokazuje możliwości drużyny i daje sygnał konkurentom, że będziemy się w tej walce liczyć.
To nowa sytuacja. Do niedawna Jagiellonia znana była jako nieobliczalna drużyna, która może z każdym wygrać, zwłaszcza na swoim boisku, ale miewa też zaskakujące wpadki. Pan to zmienił…
Sam nie zmieniłem. Właśnie takie stawianie sprawy jest dla dziennikarzy dość typowe. Albo nas chwalicie albo krytykujecie, nie wdając się w szczegóły. Trener nie działa sam. Owszem, ja coś swoim nazwiskiem i twarzą firmuję, ale ani zwycięstwa nie są zasługą jednego człowieka, ani porażki jego wyłączną winą. W końcu ja już raz, po trzech latach pracy, musiałem z Jagiellonii odejść. Jednak kiedy w kwietniu 2014 roku otrzymałem propozycję powrotu, długo się nie zastanawiałem. To jest dobre miejsce do pracy. W ogóle jeśli ktoś w piłce nożnej mówi, że sam osiągnął sukces, to proszę nie wierzyć. Samemu w tym sporcie nic zrobić się nie da. Musi być grupa rozumiejących się osób i coś takiego teraz w Białymstoku jest.
Pracował pan w Lechii, w Wiśle, zawsze krócej ,niż można się było spodziewać. Co takiego jest w Jagiellonii, że wrócił pan do Białegostoku, a kibice noszą tam pana na rękach?