„Przeciągamy słowa, zaciągamy” – mówi o sobie samym i krajanach z Podlasia Marek Włodzimirow, dodając, że czasami jest to w Polsce powodem do żartu i traktowania mieszkańców Podlasia z przymrużeniem oka. Wiadomo – stereotypy! Ale wobec pospolitego ruszenia, jakie skrzyknęło się w Bielsku Podlaskim, najbardziej zakorzenione w świadomości Polaków stereotypy muszą przeminąć.

Wszystko zaczęło się w 1981 roku, kiedy w Bielsku pojawiła się ekipa Jerzego Hoffmana, który wraz z Anną Dymną, Dorotą Dykiel, Jerzym Bińczyckim i Tomaszem Stockingerem kręcili w filmową adaptację powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza „Znachor”. Historia profesora Wilczura porzuconego przez żonę, który starał się utopić w kieliszku nieszczęście, przez co został pobity i stracił pamięć, po czym, nieświadomie, zaczął nowe życie jako tytułowy znachor – znaczyła dla mieszkańców miasteczka coś więcej, niż filmową opowieść z ekranu.

Jak w Hollywood stali się nagle aktorami – i co z tego, że dalszego planu – przydając się jako statyści w produkcji reżysera słynnego „Potopu”. W przebraniu, z rekwizytami z przeszłości grali z największymi gwiazdami polskiego kina. Każdy, kto choć raz w życiu otarł się o filmową magię wie, że jest to doświadczenie niepowtarzalne. Dlatego sami postanowili zrealizować marzenie i nakręcić film, który jest ciągiem dalszym „Znachora”, osadzonym w dzisiejszych realiach. Do szalonego projektu udało się im pozyskać samą Stanisławę Celińską.

Film jest właśnie w fazie montażu, miał być krótkometrażowy, a jest szansa na pełną fabułę, a po premierze, która odbędzie się rzecz jasna w Bielsku, „Wnykami” mogą się zainteresować ogólnopolscy dystrybutorzy. A jeśli nawet nie będzie tak, choć sam nie wierzę w to, co napisałem, mieszkańcy Bielska, oglądając siebie na ekranie, będą mieli satysfakcję i napęd do realizacji kolejnych szalonych marzeń. Wiele miast, miasteczek i wsi gościło filmowy plan, z czym wiążą się wspomnienia i anegdoty. Jak pokazali mieszkańcy Bielska, na nich nie musi się kończyć. Jeśli takich produkcji powstałoby więcej, powinien ruszyć festiwal projektów inspirowanych filmami nakręconymi w przeszłości. Wtedy zaś, zamiast mówić za wieszczem „chwilo trwaj” – będzie można powiedzieć: „produkcjo trwaj!”. Filmowa, samorządowa. Obywatelska!