Wchodząc do bloku przy placu Tysiąclecia w Ostródzie nietrudno zgadnąć, które mieszkanie należy do rodziny Dawidowiczów. Na piętrze, na ścianie tuż obok drzwi naklejone są herby czterech klubów, kolejno Sokoła Ostróda, Lechii Gdańsk, Benfiki Lizbona i VfL Bochum. Klatkę przystroił tak Marek, ojciec Pawła, z zawodu wojskowy.
– Mąż nie zrobił tego żeby się chwalić, taki z niego po prostu kibic. Sąsiadom też się to zresztą spodobało – śmieje się Dorota, mama piłkarza.
W samym mieszkaniu też już na pierwszy rzut oka widać, że życie rodziny kręci się w dużej mierze wokół kariery sportowej syna. W salonie wisi klubowy szalik Benfiki, a dawny, ciasny pokój piłkarza – który przez większość roku pozostaje teraz pusty – przystrojony został jego zdjęciami oraz koszulkami klubowymi i reprezentacji. To jego dotychczasowa kariera w pigułce.
Długa łodyga, krótki korzeń
– Co ciekawe, Paweł na pierwszy trening poszedł trochę na doczepkę. Wybierał się tam starszy syn Michał, dlatego uznaliśmy, że niech idą razem. I już wtedy trenerzy powiedzieli, że będzie dobrze grał w piłkę. Byliśmy zaskoczeni, ale Paweł miał raptem osiem lat, dlatego nikt nie traktował tego aż tak serio. Michał też bardzo lubił sport, ale nie miał chyba takiego samozaparcia, przekonania że mógłby to być jego sposób na życie. Wybrał studia na politechnice, niedługo je kończy – opowiada Dorota Dawidowicz.
– Paweł od początku wyróżniał się nawet na tle starszych zawodników. Charakter? Raczej spokojny, ułożony. Przez trenerów Lechii został zauważony podczas jednego z turniejów. W naszym klubie pojawiło się już w przeszłości kilku utalentowanych zawodników, ale nikomu nie udało się tak przebić. Całe miasto trzyma za niego kciuki – dodaje Dariusz Gergola, trener grup młodzieżowych w Sokole Ostróda.