„Powidoki” – ostatni film Andrzeja Wajdy – sprawią, że na twórczość Władysława Strzemińskiego spojrzą nowi widzowie. Nie będzie trudno, bo w Łodzi, gdzie osiadł w 1931 roku, artysta zostawił wiele śladów. Od Akademii Sztuk Pięknych, którą współtworzył w 1945 roku (jeszcze jako Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych), a która nosi dziś jego imię, po Muzeum Sztuki, gdzie zaprojektował Salę Neoplastyczną i stworzył Międzynarodową Kolekcję Sztuki Nowoczesnej. To jednak nie wszystko – na owoce jego pracy można też natknąć się w mieście. Wystarczy uważnie spojrzeć na łódzkie liternictwo.
Radykalna abstrakcja
Jak podkreśla Anna Saciuk-Gąsowska, kuratorka Muzeum Sztuki w Łodzi, Strzemiński był nie tylko malarzem, ale też teoretykiem sztuki i projektantem. W jego dorobku znalazł się m.in. opublikowany w 1932 roku nowatorski projekt kroju pisma. Można powiedzieć, że równie radykalny, jak inne przejawy twórczości.
– To geometryczna wariacja na temat znaków alfabetu łacińskiego, alternatywny dla klasycznej typografii abstrakcyjny kod, który powstał z wykorzystaniem ustandaryzowanych elementów geometrycznych: linii prostych i łuków – mówi „Rz” dr Michał Kacperczyk z Akademii Sztuki w Szczecinie. – Projekt alfabetu był i nadal jest nowoczesny (ponadczasowy), syntetyczny, radykalny i uniwersalny.
Krój nie przyjął się wtedy, o czym świadczy m.in. brak odpowiedzi Juliana Przybosia na list Strzemińskiego (współpracowali, a poeta przyznawał się do inspiracji koncepcją unizmu), w którym autor przedstawia swoją koncepcję zunifikowanego alfabetu. Zresztą, w roli zamiennika klasycznej typografii, pozostaje nieczytelny do dziś. Powodem jest zbyt dalekie uproszczenie formy liternictwa.
„Czytelność wynika z przyzwyczajenia. Przezwyciężenie tego przyzwyczajenia i przygotowanie gruntu do wprowadzenia tych liter w drukarstwie można osiągnąć przez stosowanie ich w grafice, plakatach, nagłówkach itd.” – pisał Strzemiński i zapraszał współczesnych mu projektantów do wykorzystywania alfabetu m.in. w celu popularyzacji kroju i oswajania z nim odbiorców. Sam jednak, pozostając pod wpływem presji środowiska, nie zdecydował się go użyć.