?: Kiedy zagrała pani po raz ostatni?
Iwona Niedźwiedź : Na początku lutego, w meczu ligowym z Zagłębiem Lubin. Wtedy doznałam kontuzji nadgarstka. Wydawało się, że wrócę jeszcze na finały, ale nie gram do dzisiaj. Nadgarstek wyleczyłam, przygotowywałam się do powrotu, ale podczas jednego z treningów rozcięłam skórę na kciuku. Wydawało się to zupełnie niegroźne, jednak 48 godzin później wylądowałam na szpitalnym oddziale ratunkowym w Szczecinie z zakażeniem, którego konsekwencje odczuwam do dzisiaj.
Jaki jest pani obecny stan zdrowia?
Sytuację udało się opanować na tyle, że mam pięć palców. Istniała realna groźba, że tak nie będzie. Lekarz, który oglądał mnie bezpośrednio po urazie popełnił błąd, nie zauważył rozwijającego się zakażenia i zaszył tę niewielką ranę. Rozwinął się stan zapalny, musiałam przez 10 dni leżeć w szpitalu, żeby ratować palec. Udało się, ale stan zapalny utrzymywał się przez trzy miesiące. Dopóki nie udało się go opanować, nie mogłam rozpocząć rehabilitacji ani właściwego leczenia. Palec jest sztywny, co wynika z uszkodzeń stawu i zrostów. 25 października mam zaplanowany zabieg, który ma na celu usunięcie zrostów i przywrócenie ruchomości w stawie. Jeśli wszystko się powiedzie, w styczniu powinnam wrócić do gry. Planowo treningi z piłką mogłabym rozpocząć po czterech tygodniach od zabiegu, teraz pracuję tylko nad wytrzymałością i siłą. Akurat w grudniu jest przerwa w rozgrywkach ze względu na mistrzostwa Europy, będę miała czas, żeby bez presji wrócić do wysokiej formy.
Przez kontuzję nie mogła pani pomóc drużynie w kwalifikacjach olimpijskich. Patrząc na grę Rosjanek w Rio i pamiętając, jak niewiele zabrakło do ich wyeliminowania, nieobecność w Brazylii bolała chyba jeszcze bardziej…