Do 30 października można oglądać wystawę „Miedzioryty” Grzegorza Keczmerskiego. Patrząc na eksponowane w Olsztynie prace aż trudno uwierzyć, że zostały wykonane w najstarszej technice graficznej na metalu, stworzonej w XV wieku.
Tradycyjnie jej powstanie przypisuje się florenckiemu złotnikowi Tommasowi Finiguerra. Wymaga nie lada kunsztu. Rysunek wykonuje się bowiem rylcem na wypolerowanej płycie miedzianej. Potem płytę pokrywa się farbą, usuwa jej nadmiar i odbija rycinę na prasie.
500 lat temu
Grzegorzowi Keczmerskiemu, profesorowi poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, udało się pokazać w swoich pracach, że technika której w przeszłości używali m. in. Andrea Mantegna, Albrecht Dürer czy Lucas van Leyden, jest niezwykle współczesna, co zawdzięcza m. in. efektowi 3D, czyli iluzji trójwymiarowego obrazu. Motywy Keczmerskiego pozornie tylko unieruchomione w kadrze, niemal dźgają oczy widza metalem nagromadzonym w naszej codziennej przestrzeni.
To m. in. elementy linii wysokiego napięcia, które w groteskowy sposób skomasowane zostały wokół pewnego domostwa. W ten sposób uchwycony został paradoks nieekologiczności naszej cywilizacji, która jeszcze kilkadziesiąt lat temu była synonimem tego co wygodne i bezpieczne.
Dziś żelastwo nas przygniata, bombarduje nadmiarem, zatruwa pejzaż brakiem estetyki wizualnej, ale również dosłownie: przewodzi przecież energię, która wytwarzana w tradycyjny sposób zatruwa naturalne środowisko. To oczywiście jedna z możliwych interpretacji miedziorytów pokazanych na wystawie, ponieważ takie prace jak „Kompozycja II” i „Improwizacja II” mają także abstrakcyjny charakter.