Reklama
Rozwiń

Okrutnie pobożni Piastowie

Pytanie od kiedy możemy mówić o państwie polskim. Za cezurę przyjęto początkowe lata panowania Mieszka I – mówi Michał Bogacki, dyrektor Muzeum Początków Państwa Polskiego.

Publikacja: 02.10.2016 22:00

Podczas Nocy Muzeów w 2015 r. można było zgłębić tajniki sztuki rogownictwa.

Podczas Nocy Muzeów w 2015 r. można było zgłębić tajniki sztuki rogownictwa.

Foto: mat. pras. muzeum początków państwa polskiego w Gnieźnie

Rz: Czy istnieje jedna teoria jak powstało państwo polskie?

Michał Bogacki: Pytanie od kiedy możemy mówić o państwie polskim. Za cezurę przyjęto początkowe lata panowania Mieszka I, okres poprzedzający chrzest władcy. O wiele ciekawsze teorie dotyczą piastowskich poprzedników naszego pierwszego historycznego władcy. Nasz pierwszy kronikarz Gall Anonim, jako założyciela dynastii wskazuje Piasta Rataja, który nastał w Gnieźnie po księciu Popielu. Późniejsze wersje tej legendy dynastycznej coś dodawały nowego. I tak Piast stał się Kołodziejem, Popiela zamkniętego w kruszwickiej wieży zjadły myszy. Wszystkie jednak wskazują rodzime pochodzenie dynastii.

Niektórzy badacze jednak snują różne inne teorie.

Najpopularniejsza teoria o skandynawskim pochodzeniu Mieszka lub jego przodków ma dość stare korzenie. Pojawiła się u historyków niemieckich w XIX w. Potem przejęło ją kilku polskich. Dziś z lubością lansują ją niektórzy historycy-amatorzy, różnej maści popularyzatorzy, których piśmiennictwo uznajemy za publicystykę a nie popularyzację nauki.

Co przemawia na rzecz Piastów-wikingów?

W zasadzie nic. Źródła archeologiczne wskazują tylko na obecność Skandynawów i to większą niżby się wydawało po analizie wyłącznie źródeł pisanych. Jednak sama obecność przedmiotów wiązanych ze Skandynawią niekoniecznie świadczy o tym, iż ich użytkownicy pochodzili z północnych wybrzeży Bałtyku. Więc czy od razu możemy mówić o znaczącej roli w tworzeniu państwa, a tym bardziej o skandynawskim pochodzeniu Piastów? Oczywiście pojawiają się inne „dowody”, na przykład doszukiwanie się skandynawskiego pochodzenia imienia Dago, którym to Mieszko ma się posługiwać w słynnym dokumencie Dagome Iudex.

Skoro jednak znajdowane są przedmioty wytworzone przez wikingów na ziemiach Słowian, to może coś jest na rzeczy?

A jeżeli w Stanach Zjednoczonych znajdziemy w XXXI w. rosyjskiego kałasznikowa, to czy powiemy, że w amerykańskiej armii w XXI służyli rosyjscy najemnicy? Tutaj lepszym dowodem byłyby ślady osadnictwa, bardziej trwałego pobytu. A tych… niewiele.

To skąd wzięły się te przedmioty?

Mogły znaleźć się na ziemiach polskich jako prezenty, łupy wojenne. Mogły należeć do kupców z północy, uciekinierów, najeźdźców, ale nie od razu do osadników czy jeszcze lepiej najemnych drużyn wikińskich. Ówczesne elity były bardziej mobilne niż nam się wydaje. Oczywistym jest jednak to, że mieszkańcy północnych wybrzeży Bałtyku byli na ziemiach polskich. Tak samo jak Słowianie byli w Skandynawii.

Może czas rozwiać ten nieprawdziwy mit?

W I połowie 2017 r. planujemy wystawę pt. „Skandynawowie na ziemiach polskich”. Chcemy spytać ile w rzeczywistości jest tych skandynawskich znalezisk? Jak one się rozkładają i jakich sfer życia dotyczą? Myślę, że wsadzimy kij w mrowisko, zwłaszcza w dobie swoistego renesansu zwolenników wielkiej roli wikingów w kształtowanie się państwa polskiego. Chcemy ukazać sceptyczniejsze stanowiska.

Wróćmy do Mieszka. Co na podstawie kronik wiemy o pierwszym władcy Polski?

Niewiele. Gdybyśmy mieli wydrukować wszystkie zdania, które napisano o nim w przeciągu dwóch wieków od wstąpienia na tron, byłoby tego dwie-trzy kartki papieru.

Wiemy, że założył państwo polskie.

Gdy Mieszko wstępował na tron to miał już dużą siłę bojową i ziemie z licznymi grodami. Stworzenie tego wszystkiego wymagało administracji, wojska, podatków, czyli właśnie państwa. Dlatego wiemy, że państwo istniało już przed Mieszkiem. Ale on przyjmując chrzest stworzył tak naprawdę nowe państwo. Już nie pogańskie, ale chrześcijańskie, które przejmuje kulturę zachodnią. Oczywiście stopniowo, bo wszystkim się wydaje, że to się stało tak nagle.

O chrystianizacji opowiada wystawa „Chrzest – św. Wojciech – Polska”. Jak to się dokonywało?

To był proces. Nie wiemy jak wyglądał sam akt przyjęcia chrztu przez Mieszka. Wiemy natomiast jak chrztu udzielano w tamtych czasach. Był połączony z bierzmowaniem, a osoba przyjmująca go była zanurzana prawdopodobnie w basenie. W innych czasach stosowano beczki, a także chrzczono nad rzekami.

Robiono to masami, czy raczej przez przedstawicielstwo?

Wczesnośredniowieczny kościół łaciński był kościołem elit. Dopiero od XI w. staje się powoli powszechnym.

Czyli tylko Mieszko się ochrzcił, a lud już nie?

Chrztu udziela kapłan. Jak pan myśli, ilu księży mogło być w dobie Mieszka? Kilku, może kilkunastu duchownych w całym państwie. To niemożliwe żeby ochrzcili wszystkich ludzi. Chrześcijaństwo zakorzenia się na terenach polskich gdzieś dopiero na przełomie XII/XIII w. Dowodzi tego niemal całkowity zanik pochówków pogańskich. Nic dziwnego, że to właśnie w tym okresie tak się stało. To czas, gdy rozwija się sieć parafialna na ziemiach polskich. Owieczki mają już pasterzy.

Czyli przez pierwsze dwieście lat lud nadal był pogański.

Niech pan sobie wyobrazi, że nagle dziś prezydent mówi, że wszyscy przyjmujemy inną religię. Wyobraża pan to sobie? Wielki szok. Ile pokoleń musiałoby nastąpić, aby wykorzenić katolicyzm?

Gdzie budowano kościoły?

Często burzono stare świątynie i wznoszono kościoły w tym samym miejscu. Przykładem takiej praktyki jest katedra gnieźnieńska położona na Wzgórzu Lecha, w miejscu dawnego kultu. To bardzo symboliczne działanie. Paradoksalnie wyznawcy religii pogańskich nie odrzucali Chrystusa. Tylko, że dla nich to był bóg jak każdy inny. Może co najwyżej silniejszy od pozostałych. Taka była ich logika tych ludzi. Dlatego zburzenie dawnej świątyni i postawienie w tym samym miejscu kościoła było dla ludzi znakiem, że Chrystus był szczególnie silny. Mógł nie tylko pobić dawnych bogów, ale wręcz ich wygnać czy nawet zabić.

Co wiemy o życiu religijnym Mieszka?

Nie za dużo. Znamy za to ciekawostki na temat Bolesława Chrobrego, które opisał biskup merseburski Thietmar. Był kronikarzem relacji polsko-niemieckich i nie darzył szczególną sympatią Chrobrego. Pisał, że Chrobry wybijał zęby swoim ludziom, którzy nie dochowywali postu.

Osobiście?

Tego nie wiemy, ale opisano także drastyczniejsze sposoby utrwalania nowych chrześcijańskich zwyczajów. Na przykład mężczyznom, których przyłapano na cudzołóstwie przybijano za genitalia do zwodzonego mostu i pozostawiano im nóż, mieli wybór. Co ciekawe Thietmar opisując te historie, chwali Chrobrego za to, iż należycie karze za grzechy.

Określenie dobry chrześcijanin nabiera nieco innego wymiaru.

Postrzeganie tamtych chrześcijan przez nasz pryzmat to błąd. Oni nie rozumieli zjawisk które dziś są nam znane. Pioruny, epidemie, czy gradobicia odbierali jako karę bożą. Bo jeżeli ktoś nieustannie grzeszy, to może ściągnąć gniew boga na całą wspólnotę. Czasem było im bliżej do mentalności ludzi Starego aniżeli Nowego Testamentu.

Dlaczego uznaje się Gniezno za najważniejszy gród u początków państwa Mieszka skoro jego dwór stale podróżował?

Tam sprowadzono ciało św. Wojciecha i tam utworzono pierwsze arcybiskupstwo. Poza tym Gniezno cały czas identyfikowano – choćby w kronikach – jako gniazdo dynastii piastowskiej, czyli ziemię z której ród królewski wyszedł. Później punkt ciężkości przeniósł się do Poznania.

Elżbieta Cherezińska w swojej powieści „Harda” pokazuje Mieszka jako bardzo wpływowego i silnego polityka. Nie przesadziła trochę?

Mieszko wprowadził chrześcijaństwo na ziemiach polskich. Przeciwstawił się całej masie przeciwników. Był partnerem dla Rzeszy. Opowiadał się za uzurpatorami do tronu niemieckiego, ale było mu to wybaczane. Po owocach można poznać, że był skutecznym i silnym politykiem w ówczesnym brutalnym świecie. Ten obraz Mieszka u Cherezińskiej nie jest nazbyt przerysowany.

Czy w muzeum można zobaczyć jakieś elementy tamtej potęgi?

Mamy oryginalne fragmenty wału gnieźnieńskiego z pierwszej połowy X w. jeszcze z okresu sprzed Mieszka. Takie konstrukcje nie są często odnajdywane i eksponowane w muzeach. Te wały pokazują skalę inwestycji, bo to jest ogromna ilość drewnianych bel poukładanych w logicznym porządku na sobie. Wał gnieźnieński na przełomie X/XI w. sięgał wysokości dwunastu metrów, czyli dzisiejszego trzy-czteropiętrowego budynku. Istny kolos.

Kolosem było także w swoich założeniach muzeum, któremu pan dyrektoruje.

Idea samodzielnego muzeum Początków Państwa Polskiego powstała w 1966 r. Wymyślono swoisty pomnik na 1000 rocznicę państwa polskiego. Nie tylko muzeum, ale też szkoła i bursa, kompleks łączący przeszłość ze współczesnością. Dziś jesteśmy bodajże jedynym muzeum w Europie połączonym ze szkołą. Obok znajduje się liceum ogólnokształcące.

Kiedy Wielkopolska ustąpiła politycznej roli Małopolsce?

Mniej więcej w połowie XI w. za czasów Kazimierza Odnowiciela po najeździe Brzetysława, który zrujnowa Wielkopolskę. Kronikarz napisał, że w kościołach pasły się wówczas zwierzęta. Jest w tym pewnie przesada, ale faktycznie Małopolska ostała się w lepszym stanie. Nie zapominajmy jednak, że Gniezno wciąż pozostawało siedzibą arcybiskupa i do dziś oficjalnie ma status metropolitalny.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku