Trzeba wygrać wszystko

8 sierpnia zawodnicy Asseco Resovii Rzeszów rozpoczną przygotowania do nowego sezonu. Ale nie w pełnym składzie, bo część zawodników poleci na igrzyska do Rio.

Publikacja: 17.07.2016 22:00

Siatkarze Asseco Resovii będą ponownie walczyć o miano najlepszych w Polsce.

Siatkarze Asseco Resovii będą ponownie walczyć o miano najlepszych w Polsce.

Foto: PAP, Darek Delmanowicz Darek Delmanowicz

8 sierpnia siatkarze Asseco Resovii Rzeszów rozpoczną przygotowania do nowego sezonu. Ale nie w pełnym składzie, bo część z nich poleci na igrzyska do Rio.

Piękne tradycje i nie mniej piękna rzeczywistość. Siatkarze Resovii biją na Podkarpaciu rekordy popularności, na ich meczach hala na Podpromiu pęka w szwach. To tu trener Jan Strzelczyk wymyślił przed laty podwójną krótką, to tu zespół Asseco nie schodzi ostatnio z podium rozgrywek PlusLigi. Pierwszy mistrzowski tytuł, Resovia z Markiem Karbarzem, Stanisławem Gościniakiem i Janem Suchem pod wodzą Strzelczyka zdobyła w 1972 roku.

W następnym prowadzona przez Władysława Pałaszewskiego znalazła się w finale Pucharu Europy. Przegrała z CSKA Moskwa, ale na drużynę rywali, równoznaczną z reprezentacją Związku Radzieckiego nie było wtedy siły.

Tak jak teraz na Zenit Kazań. Współczesna Resovia przed rokiem w Berlinie, w najważniejszym meczu Final Four Ligi Mistrzów też nie dała rady rosyjskiemu mocarzowi, choć prowadziła w pierwszym secie 16:13. Bogacze z Kazania mają wielokrotnie większy budżet i największe, najdroższe gwiazdy w składzie. W tym roku w Krakowie raz jeszcze wygrali LM. Zespół z Rzeszowa, mimo ambitnej postawy, znów z nimi przegrał.

Plaga kontuzji

W trakcie ligowego sezonu na Resovię sypały się gromy, za kiepski styl i częste porażki, ale taki już jest los mistrza. Każdy chce więcej i więcej, tym bardziej  że gdy kompletowano skład, wydawało się, że nikt jej nie zagrozi. Drużyna z Rzeszowa miała przecież długą, mocną ławkę rezerwowych i Bartosza Kurka, który już wtedy, jako atakujący, znakomicie sprawdził się w reprezentacji.

Niestety do gry włączył się pech i wszystko zmienił. Kontuzja goniła kontuzję. Na cały sezon wypadł ze składu znakomity niemiecki atakujący Jochen Schoeps, MVP poprzedniego, ligowego sezonu. Niemiec miał wspólnie z Kurkiem poprowadzić Resovię do kolejnych sukcesów, ale kontuzja barku, połamanego przy wychodzeniu z windy, pokrzyżowała te plany. Osamotniony Kurek robił co mógł, ale nie dał rady. Później pomagał mu wypożyczony z Zaksy Kędzierzyn Koźle Dominik Witczak, ale do klasy Schoepsa trochę mu jednak brakuje.

Najgorsze, że nie był to jedyny problem drużyny prowadzonej przez Andrzeja Kowala. Operacja kręgosłupa na cały sezon wykluczyła też reprezentacyjnego środkowego, Piotra Nowakowskiego. Jak ważnym jest zawodnikiem dla zespołu, w którym gra niech świadczy fakt, że Stephan Antiga jeszcze w styczniu, po powrocie z turnieju kwalifikacyjnego w Berlinie mówił, że będzie na niego czekał do końca, bo ktoś taki jak on jest mu w reprezentacji bardzo potrzebny.

Kowal też go potrzebował, ale musiał radzić sobie bez niego. Wydawało się, że pozyskany z Lubina Ukrainiec Dmitrij Paszycki będzie w stanie załatać tę dziurę, ale Dima trochę zawiódł oczekiwania, choć był w drużynie Resovii najczęściej nagradzanym statuetkami MVP. I zapewne, gdyby nie kontrowersyjny limit obcokrajowców, byłby w niej dalej.

Lista mających kłopoty zdrowotne była w Resovii długa. Od początku znajdował się na niej francuski przyjmujący Julien Lyneel, długo z gry wyłączony był Bułgar Nikołaj Penczew. Na ból kolana narzekał reprezentacyjny rozgrywający Fabian Drzyzga, a kapitan Olieg Achrem dopiero wracał do formy po bardzo poważnej kontuzji. Młody Amerykanin Thomas Jaeschke też potrzebował czasu, by zaaklimatyzować się w zespole. Wcześniej grał w amerykańskiej lidze uniwersyteckiej, to jednak trochę inny poziom i inne wymagania. To wielki talent, co pokazują jego występy w reprezentacji USA, i Resovia będzie jeszcze miała z niego pociechę.

Presja pierwszego miejsca

W tej sytuacji awans do finału PlusLigi był sukcesem, ale styl, w jakim zespół Asseco przegrał z Zaksą trzy mecze w dużej mierze zaważył na ostatecznej ocenie. – Tak, jestem zawiedziony finałem, graliśmy kiepsko – mówi „Rz” Kowal. – Przyznaję, że bardziej skupiliśmy się na Final Four Ligi Mistrzów w Krakowie. Graliśmy dobrze, ale ostatecznie zajęliśmy czwarte miejsce, co trochę podcięło nam skrzydła w ostatniej fazie ligowych rozgrywek. Mecze z Zaksą przyszły za szybko. Może gdybyśmy mieli nieco więcej czasu ? Inna sprawa, że siatkarze z Kędzierzyna Koźla byli znakomicie dysponowani. Pamiętajmy, że nie byli obciążeni rozgrywkami pucharowymi, startowali też z innego poziomu niż my. Dla nas każde miejsce gorsze niż pierwsze było porażką, dla nich sukcesem było podium, grali bez presji. Przyznaję, że to bardzo ciekawy zespół, zobaczymy jednak, jak poradzi sobie teraz, broniąc tytułu i łącząc grę w lidze z występami w LM – ocenia Kowal.

Krajobraz po trzęsieniu

Trener Resovii przyznaje, że miniony sezon był dla niego ogromnym doświadczeniem. Takich kłopotów nie miał nigdy wcześniej. Ten nadchodzący wcale nie musi być łatwiejszy. Zespół Asseco Resovii Rzeszów ma za sobą istne trzęsienie ziemi. Nie ma już Kurka, który skuszony workiem dolarów grać będzie w Japonii. Nie ma Penczewa i Archema związanego z Rzeszowem od lat. Pożegnano się z Francuzem Lyneelem, do Gdańska odszedł Paszycki, do Olsztyna wypożyczono Aleksandra Śliwkę, jednego z najzdolniejszych polskich siatkarzy młodego pokolenia, nie przedłużono kontraktu z weteranem, Krzysztofem Ignaczakiem, nie będzie Łukasza Perłowskiego.

Drużynę trzeba więc budować od nowa. Dla Andrzeja Kowala i całego sztabu szkoleniowego, to wielkie wyzwanie. Tylko rozgrywający są ci sami: Drzyzga i Czech Lucas Tichacek. Na środku też zmiany: do Nowakowskiego dołączył Marcin Możdżonek, jest jeszcze młody gigant, Bartłomiej Lemański (217 cm) i Dawid Dryja. W ataku Kowal znów może liczyć na Schoepsa, którego wspomoże skuteczny Gavin Schmitt (208 cm, 372 cm zasięgu). Kanadyjski zaciąg uzupełnia przyjmujący John Gordon Perrin, który na lewym skrzydle mieć będzie obok siebie Serba Marco Ivovicia (wraca do Rzeszowa z Rosji) i leworęcznego Francuza Thibault Rossarda. A pod koniec roku dołączy Jaeschke. Amerykanin ma to zapisane w kontrakcie, musi skończyć studia, dlatego w pierwszej fazie ligowych rozgrywek Resovia będzie musiała radzić sobie bez niego. Zastąpi go młody, zdolny Dominik Depowski.

Na pozycji libero, tak jak w minionym sezonie grać będzie Damian Wojtaszek, a przy jego boku uczyć się będzie 19-letni Mateusz Masłowski. Zdaniem Kowala, to właśnie on zastąpi kiedyś w reprezentacji Pawła Zatorskiego.

Na pytanie, jaki cel w nadchodzącym sezonie będzie priorytetowy, trener rzeszowskiego zespołu odpowiada, że nie ma takiego. – Chcemy odnosić sukcesy na każdym froncie. Będziemy walczyć o wygraną w Pucharze Polski, Plus Lidze i Lidze Mistrzów. Zobaczymy jednak, co przyniesie życie, ale muszę przyznać, że potencjał jest – mówi trener zespołu.

Droga do mistrzostwa

Adam Kowal, pierwszy trener Resovii od 20 kwietnia 2011 roku, nie musi się martwić o swoją przyszłość, ma kontrakt przedłużony na kolejne dwa lata i duży kredyt zaufania u właściciela klubu, Adam Górala, szefa firmy Asseco, który uważa go za człowieka sukcesu. Chyba ma rację: trzy tytuły mistrzowskie i dwa srebrne medale, do tego drugie miejsce w Final Four przed rokiem, potwierdzają taką opinię.

Ten pierwszy, mistrzowski tytuł zdobyty w 2012 roku jeszcze śni mu się po nocach. Później była skuteczna obrona i jego strata. I znów złoto.

Teraz przyjdzie raz jeszcze walczyć o miano najlepszej drużyny w Polsce. Łatwo nie będzie: Zaksa ma mocny skład, mądrego, dobrego trenera i wciąż jest głodna zwycięstw. Dojdą jej pucharowe mecze, to duże obciążenie. Na pewno trudnym rywalem będzie Skra. – W Bełchatowie mają teraz ciekawą mieszankę rutyny z młodością. Zobaczymy co z tego wyjdzie – zastanawia się Kowal.

Lotos Trefl Gdańsk też jest w gronie kandydatów do złotego medalu. Andrea Anastasi to znakomity szkoleniowiec, w tym sezonie będzie miał u siebie Paszyckiego i Michała Masnego. Słowacki rozgrywający to artysta, który potrafi zmienić oblicze zespołu.

A na co stać Asseco, w nowym, mocno zmienionym składzie ? Andrzej Kowal wierzy, że będzie dobrze, choć jak zwykle stawia sobie najwyższe cele. Resovia to przecież siedmiokrotny mistrz Polski, trzykrotny zdobywca Pucharu Polski, finalista Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (1973) i klubowy wicemistrz świata (1975). W Rzeszowie trzeba wygrywać wszystko, co jest do wygrania. Innej drogi tu nie ma.

8 sierpnia siatkarze Asseco Resovii Rzeszów rozpoczną przygotowania do nowego sezonu. Ale nie w pełnym składzie, bo część z nich poleci na igrzyska do Rio.

Piękne tradycje i nie mniej piękna rzeczywistość. Siatkarze Resovii biją na Podkarpaciu rekordy popularności, na ich meczach hala na Podpromiu pęka w szwach. To tu trener Jan Strzelczyk wymyślił przed laty podwójną krótką, to tu zespół Asseco nie schodzi ostatnio z podium rozgrywek PlusLigi. Pierwszy mistrzowski tytuł, Resovia z Markiem Karbarzem, Stanisławem Gościniakiem i Janem Suchem pod wodzą Strzelczyka zdobyła w 1972 roku.

Pozostało 93% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej