Rz: Dla wielu melomanów „Kolory Polski” są uznaną marką, ale impreza co roku dociera do nowych odbiorców, więc może przypomnijmy, jakie jest jej przesłanie?
Małgorzata Kaczmarek: Naszą ideą było wyjście z murów Filharmonii Łódzkiej do słuchaczy na terenie całego województwa. Już sama nazwa podkreśla fakt, że jesteśmy festiwalem wędrownym. Zawsze wędrujemy latem, przede wszystkim w czerwcu, lipcu i sierpniu, ale zdarza nam się kończyć imprezę we wrześniu. Gramy w oryginalnych, pięknych historycznych miejscach – w kościołach, pałacach i zespołach pałacowo-parkowych, w skansenach oraz w plenerach. Chodzi o regionalny urok ważny dla lokalnej społeczności. Dla nas liczą się walory architektoniczne oraz akustyczne miejsc, w których występujemy. Za każdym razem dopasowujemy bowiem rodzaj muzyki do wnętrza. Nie sięgamy po gotowe pomysły, tylko kreujemy nowe sytuacje artystyczne. Często też zamawiamy kompozycje. Naszym festiwalem tworzymy nową jakość, która łączy muzykę, architekturę, historię, turystykę i kulinaria.
Która to już edycja „Kolorów Polski”?
Siedemnasta, zbliżamy się więc do pełnoletności i za kilka lat będziemy obchodzić dwudziestolecie istnienia. Mamy się świetnie i rośniemy w siłę. Symbolem tego wzrostu jest zrealizowane w tym roku po raz pierwszy marzenie o ekspansji poza granice naszego województwa. Pojawiła się możliwość współpracy z Małopolską Organizacją Turystyczną, zadzierzgnięta na polu towarzyskim, podczas konferencji „Kultura i Turystyka”. Okazało się, że robimy podobne rzeczy, tylko że w innych miejscach kraju. Małopolska Organizacja Turystyczna organizuje festiwal „Muzyka Zaklęta w Drewnie”, realizowany wyłącznie w historycznych obiektach drewnianych. W rezultacie nawiązanej współpracy zagraliśmy 12 czerwca koncert w Wygiełzowie na inaugurację małopolskiej imprezy, zaś artyści z Krakowa 3 lipca wystąpili w Dobroniu, w naszym pięknym, drewnianym kościele.
Jak zmienia się mapa obiektów?