Rzeczpospolita: Trudno było zachęcić pacjentów z Kuwejtu, aby przyjechali do Nałęczowa?
Tomasz Kwiatkowski: Tego typu kontrakty, szczególnie z krajami Półwyspu Arabskiego, to długi i żmudny proces. Negocjowanie i budowanie relacji może trwać latami. Pracując nad kontraktem dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych, poświęciliśmy na to rok. W ramach projektu „Rozwój turystyki zdrowotnej” firmowanego przez MSZ i Ministerstwo Gospodarki wspólnie z pięcioma ośrodkami z Polski byliśmy z pilotażową wizytacją w Kuwejcie. Spotkaliśmy z tamtejszym ministrem zdrowia. Potem była rewizyta kuwejckich konsultantów w dziedzinie rehabilitacji i ortopedii. Ostatecznie do podpisania umowy zostały zakwalifikowane dwa ośrodki w Polsce: Ustroń i Nałęczów. Umowę podpisaliśmy w ubiegłym roku i rozpoczęliśmy jej realizację. Dla mnie niezmiernie ważne jest to, że podpisaliśmy umowę nie z jakimś pośrednikiem, ale z instytucją wyznaczoną przez ministra zdrowia Kuwejtu i pod jego patronatem.
Dużo Kuwejtczyków przyjechało do Nałęczowa?
Średnio miesięcznie mamy od sześciu do ośmiu osób.
Na razie dochody z tego tytułu nie są więc duże.