Miejski stadion na gliwickim Zatorzu oraz Stadion im. Ernesta Pohla w centrum Zabrza dzieli nieco ponad 10 km. Dystans w ligowej tabeli między tamtejszymi klubami jest już zdecydowanie większy. Piast, który po rundzie jesiennej jest sensacyjnym liderem ekstraklasy, ma 45 punktów. Tułający się w strefie spadkowej Górnik aż o 24 mniej. rzed oboma śląskimi drużynami najważniejsza zimowa przerwa od lat. Walczący o mistrzowski tytuł Piast zastanawia się, jak nie przestać wygrywać i dalej czarować swoich kibiców, a Górnik – co zrobić, by ich kompletnie nie rozczarować. – Czy Górnik spadnie z ligi? Nie sądzę. A czy Piast zdobędzie tytuł? Liczą na to kibice z niemal całej Polski, bo chcą, by ktoś przełamał w końcu dominację Lecha i Legii – twierdzi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Radosław Gilewicz, Ślązak, były reprezentant Polski, a dziś ekspert piłkarski. – Przy obu kwestiach pojawia się sporo znaków zapytania. Kluczowa dla obu ekip może się okazać zima – dodaje.
Utrzymać skład to sztuka
– Jeśli będziemy dalej tak wygrywać, to w końcu zostaniemy mistrzem – mówił po ostatnim meczu zeszłego roku 21-letni kapitan Piasta Radosław Murawski.
Kipiała z niego energia, bo jego zespół pokonał chwilę wcześniej Lecha Poznań, czyli odradzającego się pod wodzą Jana Urbana mistrza Polski. – To coś niezwykłego kończyć rok na pierwszej pozycji. Wygrana z Lechem to wspaniały rezultat dla drużyny, trenera, klubu i całego miasta. Jesteśmy dumni z tego, czego dokonaliśmy – dodał strzelec jednej z bramek Josip Barisić.
A osiągnęli wynik ponad miarę, czego z pewnością nawet w Gliwicach się nie spodziewano. Wyniki Piasta na początku sezonu traktowane były jak anomalia. Klub, który szybko pojawił się na szczycie tabeli, równie szybko miał z niego zniknąć, by ustąpić miejsca prawdziwym kandydatom do tytułu. Raczej ciekawostka niż poważny rywal dla poważnych drużyn. Piast wygrywał, swoją szybką i mądrą grą wzbudzał podziw, ale tylko czekano na moment, aż złapie zadyszkę i popadnie w dobrze sobie znaną przeciętność.
Ligowi rywale zaczęli się liczyć z ekipą z Gliwic i baczniej jej się przyglądać dopiero po tym, gdy w dwóch kolejnych meczach ograła Legię i Lecha, a za chwilę także Lechię i Śląsk. I nie przestała wygrywać aż do końca rundy – ekipie Radoslava Latala zdarzyły się ledwie dwie króciutkie serie bez wygranej.