Rzeczpospolita: Mieszkasz w Szczecinie. Znajdujesz tutaj inspirację do rysunków?
Henryk Sawka: Nie, nie szukam nigdy lokalnych tematów, bo moim zadaniem jest docieranie do tego, czym żyje cały kraj. Szczecin to dom, miejsce do mieszkania, a obecna technika pozwala nadawać z każdego miejsca w Polsce. Nawet jak narysuje coś w Beskidzie Niskim, to i tak muszę to wysłać do galerii w Szczecinie, by technicznie zostało obrobione.
Czyli to miejsce ładowania baterii?
Moja baza wypadowa. Właśnie byłem u siebie w Kuźni, w Beskidzie Niskim, i spotkałem przyjaciół, którzy mieszkają w Warszawie, ale pochodzą ze Szczecina. Powoli rozważają przejście na emeryturę i nie wiedzą, czy zamarynować się w Dukli, czy wrócić do Szczecina. Ja na ich miejscu wybrałbym lato w Dukli, a zimę w Szczecinie, który jest jednym z najpiękniejszych miast w Polsce. I jak dla mnie Lwów jest najpiękniejszym polskim miastem na Ukrainie, tak Szczecin jest najładniejszym niemieckim miastem w Polsce. A na pytania, dlaczego nie mieszkam w Warszawie na stałe, wyjaśniam, że dzięki Szczecinowi mam 20 minut do cywilizacji. Zawsze mówię to, żeby poprawić sobie humor. No i często wyjeżdżam do Berlina, dokąd mamy półtorej godziny drogi. Pamiętam wystawę Andy Rottenberg w Berlinie. W Polsce, by zobaczyć to, co było tam prezentowane, musiałbym zjeździć wszystkie miasta, a w Berlinie miałem wszystko na miejscu. Zresztą mamy najlepszą komunikację nie tylko z Berlinem, ale i całą Europą. Szczecinianie już od wielu lat jeżdżą na narty autostradami. Myślę tutaj o Alpach.
A co pokazujesz swoim gościom w Szczecinie?