Po pierwsze, wyższa jest kwota do podziału, po drugie, więcej propozycji do wyboru. Ale ważniejsze wydaje się to, że włodarze miasta starają się zachęcić do głosowania jak najwięcej mieszkańców Poznania. Możemy więc nie tylko skorzystać ze stałych punktów rozmieszczonych w całym mieście, głosować przez internet, ale również skorzystać z mobilnych, rowerowych „urn”, które mają się pojawiać w tych wszystkich miejscach, do których poznaniacy lubią zaglądać w wolnym czasie. Mam nadzieję, że rowerzyści będą nie mniej sprawni niż Rafał Majka – i dużo sprawniejsi niż grający poniżej wszelkiej krytyki piłkarze Lecha – i uda mi się trafić na taką „urnę” na Malcie, Starym Rynku, Cytadeli, nad Wartą czy też na Chwaliszewie.

Jeszcze ważniejszy jest podział propozycji na dzielnicowe i ogólnomiejskie. To istotne, bo dzielnicowe inwestycje zapewniają mieszkańcom większą znajomość rzeczy, lepsze wyczucie tego, co najbardziej potrzebne, i zaspokajają ich rzeczywiste potrzeby. Powinno to więc skłonić więcej ludzi do wzięcia udziału w głosowaniu. A w perspektywie skłonić do większego partycypowania w rządzeniu miastem. Bo głosu mieszkańców potrzeba polskim miastom, nie tylko Poznaniowi, nawet bardziej niż pieniędzy na inwestycje.

Na świecie eksperyment z budżetami partycypacyjnymi rozpoczął się pod koniec lat 80. w brazylijskim Porto Alegre. W mieście zamieszkanym przez 1,3 mln ludzi w pierwszym głosowaniu wzięło udział zaledwie tysiąc osób, ale ta liczba szybko rosła. W 2002 roku głosujących była już mała armia – 70 tys., a w 2013 r. była to już armia prawdziwie napoleońska, bo swój głos oddało aż 300 tys. osób! W efekcie Porto Alegre awansowało na szóste miejsce w kraju (na ponad 5,5 tys. brazylijskich miast), jeśli chodzi o najniższy poziom wykluczenia społecznego i siódme pod względem jakości życia. Organizacja Narodów Zjednoczonych uznała udział obywateli w kształtowaniu budżetu za jedną z 40 „najlepszych praktyk na świecie”. Admiratorzy budżetu partycypacyjnego podkreślają, że skutkuje on m.in. równiejszym podziałem środków publicznych i większą przejrzystością władz.

Przyszłoroczny poznański budżet partycypacyjny ma mieć wartość 15 mln zł. Wobec miliarda, które Poznań wyda w tym roku na inwestycje, nie jest to więc wielkość oszałamiająca. Jest skromna. Lepsze to niż nic, ale warto, aby poznańscy urzędnicy nie traktowali Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego jako eksperymentu. Więcej mocy panie i panowie, dużo więcej mocy!

Autor jest niezależnym publicystą, autorem biografii Edwarda Gierka. Przygotowuje biografię Wojciecha Jaruzelskiego