W pogodne letnie niedziele każda z 250 flisackich łodzi wyruszających z turystami na szlak przełomem Dunajca pokonuje trasę co najmniej dwa razy. Te, które z przystani w w przysiółku Kąty w Sromowcach Wyżnych odbijają rano jako pierwsze, nawet trzy razy. Spływ przełomem Dunajca to niezmiennie od prawie dwóch wieków jedna z największych polskich atrakcji turystycznych, znana w Europie od czasów austro-węgierskich.
– Spływ przełomem kojarzy się z pełną emocji przygodą, spienionym górskim nurtem, skałami grożącymi rozbiciem łodzi. W rzeczywistości Dunajec w Pieninach jest bardzo spokojną i bezpieczną rzeką. Spływ to przede wszystkim wyjątkowa okazja do podziwiania w skupieniu piękna gór i ich przyrody. Wielką atrakcją dla turystów jest też kontakt z naszymi flisakami, pienińskimi góralami, czyli z żywą tradycją i kulturą tych stron – wyjaśnia prezes Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich Jan Sienkiewicz.
Stowarzyszenie liczy teraz 550 czynnych zawodowych flisaków. Dwie trzecie przychodów z podziału wpływów za bilety pochłaniają podatki, ZUS, koszty organizacji spływu, wydatki na łodzie, które trzeba wymieniać co cztery lata – rynkowa cena pięciokadłubowej „zbijanki” ze świerkowych desek zabierającej 12 osób wynosi ok. 4 tys. zł – oraz na obowiązkowe góralskie stroje. Miesięczny zarobek flisaka to tysiąc kilkaset złotych. A sezon trwa siedem miesięcy, od kwietnia do października. Gdy nadciąga zima, nawet najsławniejsi z flisackich mistrzów muszą się chwytać innych, często przypadkowych zajęć. Niekiedy jedynym wyjściem jest zasiłek dla bezrobotnych.
Od czasu powstania stowarzyszenia flisakiem może zostać jedynie mieszkaniec jednej z kilku miejscowości nad Dunajcem, który przez trzy lata terminował jako pomocnik na łodzi i zdał niełatwy egzamin. Obejmuje on – oprócz sprawnego kierowania łodzią i sztuki ratownictwa wodnego – także znajomość legend, dziejów okolicznych zabytków oraz historii i przyrody Pienin.
Tadeusz Wach