Rzeczpospolita: W rankingu samorządów „Rzeczpospolitej” 2014 Gdańsk zajął pierwsze miejsce w kategorii miast na prawach powiatu. Czy pan, jako mieszkaniec Gdańska, odczuwa na co dzień, że mieszka w najlepiej zarządzanym polskim mieście?
Mateusz Kusznierewicz: Mogę się pod tym podpisać. Przeprowadziłem się sześć lat temu z Warszawy do Gdańska i widzę, jak wiele się tutaj przez ten czas zmieniło. Czy to jest najlepsze miasto w Polsce, ciężko mi ocenić. Ale odwiedzając Poznań, Wrocław czy Warszawę, dochodzę do wniosku, że w Gdańsku żyje się najlepiej.
Co zaważyło na tym, że zdecydował się pan na przeprowadzkę z Warszawy do Gdańska?
Funkcjonowanie w Warszawie było dla mnie już zbyt ciężkie. Szukałem więcej przyjemności z życia i do życia. Głównym powodem, dla którego przeprowadziłem się do Gdańska, był fakt, że dostałem zaproszenie do współpracy od prezydenta Pawła Adamowicza, który mianował mnie ambasadorem ds. morskich tego miasta. Zakasałem rękawy i myślę, że powoli odradzamy Gdańsk w kierunku morza, realizując takie przedsięwzięcia, jak np. program edukacji morskiej w Gdańsku czy festiwal morski Baltic Sail. Na początku myślałem, że będę mieszkał pół roku tu, pół roku w Warszawie. Jednak okazało się, że jest tu bardzo przyjemnie. Spotkałem życzliwych, normalnych ludzi. Bezinteresownych i sympatycznych. Codziennie rano wychodzę z psem na spacer na plażę, na którą mam siedem minut pieszo. To wszystko sprawia, że naprawdę jest przyjemnie. I nie mówię o samym Gdańsku, ale o Trójmieście. To jest ewenement! Na skalę nie tylko Polski, ale i Europy – trzy miasta obok siebie, a każde jest inne. Tu dzieje się tyle dobrych rzeczy, że aż żal wyjeżdżać.
A czy między Gdańskiem, Sopotem i Gdynią są jakieś różnice zauważalne na pierwszy rzut oka?