Miasto twierdzi, że robi co może. Cykliści, że to cały czas za mało. I jeśli wsłuchać się w argumenty to każda ze stron ma swoje racje.

Pod koniec 2015 r. Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze popularnie zwane PTTK-iem przyznało Rzeszowowi certyfikat „Gmina przyjazna rowerzystom”. Stowarzyszenia rowerowe przyjęły to bardzo krytycznie. Ich zdaniem miasto nic nie robi dla rowerzystów. A może po prostu ich oczekiwania są coraz większe a część wręcz niemożliwa do realizacji. W odpowiedzi na zarzuty miasto pokazuje kolejne plany budowy ścieżek rowerowych i tras rekreacyjnych na rzeszowskich bulwarach. Myśli o połączeniu infrastruktury rowerowej w jedną wspólną sieć. To też mało. Będzie to robić powoli, stopniowo. Powód? Pieniądze a właściwie ich brak. Rowerzyści wzięli więc sprawy w swoje ręce. Czego tym razem żądali? Parkingów rowerowych. Te z pewnością by się przydały. Dziś cykliści przypinają swoje rowery do krat, latarni, słupów czy znaków drogowych. Przygotowali więc projekt pt. Poprawa Rzeszowskiej Infrastruktury Rowerowej – budowa bezpiecznych parkingów rowerowych i zgłosili go do Rzeszowskiego Budżetu Obywatelskiego. Projekt ma ich zdaniem kompleksowo rozwiązać problemy z parkowaniem rowerów w całym mieście. I ta inicjatywa pokazuje, że można wziąć sprawy w swoje ręce, a nie tylko stawiać żądania. Już słyszę głosy krytyki ze strony cyklistów, zarzuty, że ktoś, kto nie jeździ na rowerze nie wie, o czym pisze. Otóż odpowiem na nie od razu. Jeżdżę rowerem, bywa, że i po ścieżkach w Rzeszowie. Mam tu znajomych, którzy dojeżdżają w ten sposób do pracy: w sądzie, prokuraturze czy szpitalu. I dają radę. Infrastruktura rowerowa jest bardzo ważna. Jeszcze ważniejszy jest zdrowy rozsądek także na dwóch kółkach. Kiedy widzę rodziców czy opiekunów, którzy z małymi dziećmi przejeżdżają przez pasy, nie schodząc z rowerów myślę sobie, że takim rowerzystom nie pomogą ani ścieżki, ani parkingi, ani śluzy dla ruchu rowerowego. Nie zadziała też nawet najwyższy mandat. Oni po prostu mają rowery, bywa, że najbardziej luksusowe i chcą na nich jeździć. Cała reszta ich nie interesuje. A miasto jest od tego, żeby im przejażdżki zapewnić.