Władza czasami może pomóc

Łódź ma ogromny problem. Demograficzny. Miasto już się wyludnia, a w kolejnych latach ma być jeszcze gorzej.

Publikacja: 03.05.2016 23:00

Anna Cieślak-Wróblewska

Anna Cieślak-Wróblewska

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Jak wynika z prognoz przedstawianych przez Główny Urząd Statystyczny, przez każde dziesięć lat ubywać będzie po ok. 60 tys. osób. W efekcie w 2050 r. Łódź ma liczyć 484 tys. mieszkańców, czyli ok. 230 tys. mniej niż obecnie.

Co można z tym fantem zrobić? Sceptycy mogą powiedzieć, że niewiele. Bo w Polsce liczba ludności po prostu ma się kurczyć. Rodzi się u nas za mało dzieci, by następowała naturalna zastępowalność pokoleń. Ale mimo to można, a nawet trzeba stawić czoła tym tendencjom. Przecież nikt nie chce, by Polaków było coraz mniej. W praktyce obowiązek ten leży po stronie władzy, bo kto inny mógłby wziąć na swoje barki walkę z ogólnoeuropejskimi trendami? To także obowiązek władz samorządowych. Na szczęście świadomi samorządowcy doskonale zdają sobie z tego sprawę.

Łódź należy na szczęście do tego grona, choć zadanie jest tu podwójnie trudne. Problemem nie jest bowiem tylko niska dzietność, ale też słaby wizerunek miasta jako miejsca atrakcyjnego do życia. I tak, o ile Warszawa przyciąga ludzi jak magnes, o tyle Łódź często ich zniechęca.

Dlatego władze miasta robią wszystko, by ten wizerunek zmienić. Oczywiście nie chodzi o kampanię promocyjną, po tytułem „Jak świetna jest Łódź”, ale o realne przedsięwzięcia, które będą dotykać wszystkich sfer życia mieszkańców. Począwszy do opieki nad najmłodszymi i oferty edukacyjnej poprzez poprawę infrastruktury miejskiej po ubogacenie życia towarzyskiego.

Jednym z kluczowych elementów jest też rynek pracy, co Łódź dostrzegła już kilka lat temu. Stąd starania władz o przyciągnięcie inwestorów, którzy nadaliby gospodarce miasta nowy wymiar i pozwolili nabrać wiatr w żagle. Stąd też różne programy, m.in. ten o wdzięcznej nazwie „Młodzi w Łodzi”, który pomaga młodym ludziom zdobywać pierwsze zawodowe szlify w atrakcyjnych firmach. Program okazuje się szczególnie udany, bo jak pokazują cykliczne badania oceny jego efektywności, odsetek młodych ludzi rozważających opuszczenie miasta po studiach systematycznie maleje.

Takie inicjatywny podejmowane przez samorządowe władze mogą cieszyć szczególnie. Nie zawsze bowiem „wolna ręka rynku” załatwia wszystkie problemy podaży i popytu. Czasami trzeba tej równowadze rynkowej delikatnie pomóc. Przemyślana współpraca strony publicznej ze stroną prywatną może przynieść obopólne korzyści. Zyskują przedsiębiorstwa, bo dzięki udziałowi w programie łatwiej im znaleźć odpowiednich ludzi. Zyskują też młodzi ludzie, którzy w trudnym czasie początku kariery zawodowej, nie czują, że są zdani jedynie sami na siebie.

Jak wynika z prognoz przedstawianych przez Główny Urząd Statystyczny, przez każde dziesięć lat ubywać będzie po ok. 60 tys. osób. W efekcie w 2050 r. Łódź ma liczyć 484 tys. mieszkańców, czyli ok. 230 tys. mniej niż obecnie.

Co można z tym fantem zrobić? Sceptycy mogą powiedzieć, że niewiele. Bo w Polsce liczba ludności po prostu ma się kurczyć. Rodzi się u nas za mało dzieci, by następowała naturalna zastępowalność pokoleń. Ale mimo to można, a nawet trzeba stawić czoła tym tendencjom. Przecież nikt nie chce, by Polaków było coraz mniej. W praktyce obowiązek ten leży po stronie władzy, bo kto inny mógłby wziąć na swoje barki walkę z ogólnoeuropejskimi trendami? To także obowiązek władz samorządowych. Na szczęście świadomi samorządowcy doskonale zdają sobie z tego sprawę.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej