Koryciński smakuje od pokoleń

Sława swojskich serów dotarła za granicę. Jednak na podbój europejskiego rynku muszą jeszcze poczekać.

Publikacja: 24.01.2017 00:30

Koryciński smakuje od pokoleń

Foto: Trzy Znaki Smaku

Marcin Bielec był już kuratorem sądowym, pracownikiem socjalnym i prowadził firmę budowlaną w Wielkiej Brytanii. Od niemal dekady z żoną Agnieszką w Aulakowszczyźnie robią certyfikowane sery korycińskie swojskie, jedną z kulinarnych wizytówek Podlasia.

– W rodzinie żony sery robi się nieprzerwanie od niepamiętnych czasów. W mojej przede mną robili je ostatnio moi dziadkowie, bo mama była urzędniczką, a tata kierowcą-mechanikiem – mówi Marcin Bielec.

Z czarnuszką i chili

Koryciński swojski jest serem dojrzewającym. Wyrabia się go z niepasteryzowanego, pełnego mleka krowiego (pochodzi od krów wypasanych na pastwiskach co najmniej 150 dni w roku i karmionych tradycyjnymi metodami) z dodatkiem podpuszczki oraz soli kuchennej. Ma kształt spłaszczonej kuli o średnicy do 30 cm.

Jednym z jego znaków rozpoznawczych jest karbowana powierzchnia tworzona przez cedzaki, w których odsącza się masę. Do serów korycińskich dodawane są przyprawy, m.in. pieprz, chili, bazylia, koperek, pietruszka, czarnuszka, czosnek niedźwiedzi i kminek.

Chętnych na sery Marcina i Agnieszki jest tak wielu, że nie są w stanie realizować wszystkich zamówień. Płyną one nie tylko z Polski, ale także z zagranicy, m.in. z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Włoch oraz ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

– Doszliśmy do granic możliwości, jeżeli chodzi o zwiększanie produkcji – przyznaje Marcin Bielec.

Procentuje moda na specjały regionalne i wysoka jakość tych produktów. Bielcowie są jednymi z 11 producentów serów korycińskich, którzy wytwarzają je zgodnie z recepturą zastrzeżoną przez Komisję Europejską w 2012 r. Dzięki temu mogą posługiwać się unijnym znakiem Chronione Oznaczenie Geograficzne (przysługuje on tylko serom korycińskim wytwarzanym w trzech gminach województwa podlaskiego, w powiecie sokólskim: Korycin, Suchowola i Janów).

W zrobieniu dużego kroku w rozwoju państwu Bielcom miała pomóc przetwórnia posiadająca uprawnienia do sprzedaży w całym kraju i za granicą. Aktualnie prowadzą przydomową przetwórnię w oparciu o przepisy zezwalające na działalność marginalną, ograniczoną oraz lokalną, tzw. MOL. Oznaczają one, że samodzielnie mogą sprzedawać swoje wyroby na terenie Podlasia oraz w stolicach województw.

Przygotowania do budowy przetwórni trwały kilka lat i sprawa wydawała się przesądzona, bo projekt wspierały Ministerstwo Rolnictwa oraz Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego. Efektem ich współpracy jest m.in. podręcznik norm branżowych dla małych serowarni. Zakład jednak nie ruszy, bo państwo Bielcowie nie są w stanie spełnić wymaganych norm.

– To, co się wydarzyło, nie wynika ze złej woli urzędników, ale przepisów, które traktują małe przetwórnie spożywcze na równi z dużymi zakładami. Przykładem wymogu, którego nie jesteśmy w stanie spełnić, jest posiadanie samochodu cysterny do przewozu mleka. Wysoki koszt jego zakupu sprawia, że całe przedsięwzięcie przestaje być opłacalne. Jeżeli obecna władza nie zmieni przepisów tak, by nie dyskryminowały małych przetwórców, nie uda się w Polsce rozwinąć sprzedaży produktów regionalnych na dużą skalę – wyjaśnia Marcin Bielec.

Przykładem mogą być Włochy, lider unijnej rejestracji. Marcin Bielec zwraca uwagę, że ich szynka parmeńska czy ser parmezan są na świecie znane dzięki temu, że w kraju tym nie stosuje się tak restrykcyjnych przepisów jak w Polsce.

– Skoro sery korycińskie są produktami tradycyjnymi wytwarzanymi od setek lat, w trakcie których nigdy nie zdarzyło się, by komukolwiek zaszkodziły, to dlaczego zakłada się z góry, że mogą być niebezpieczne dla konsumentów? – dziwi się pan Marcin.

Mleko z długą tradycją

Do zamknięcia tego wydania „Życia Podlasia” Ministerstwo Rolnictwa nie odpowiedziało nam na pytanie, czy pracuje na tym, by ułatwić zakładanie przetwórni z uprawnieniami do handlu na rynek wspólnotowy przez producentów regionalnych specjałów. Resort ten przygotował natomiast projekt rozporządzenia, które ma m.in. z trzech do pięciu lat wydłużyć okres, w którym producenci będą mogli ubiegać się o refundację kosztów związanych z uczestnictwem w systemach jakości (m.in. związanych z certyfikacją unijną).

Pan Marcin szuka wyjścia z sytuacji. Jedną z opcji, którą rozważa, jest stworzenie zakładu przez kilku producentów. Obawia się jednak, że nie będzie to łatwe. Już teraz producenci zdobywający certyfikaty mają sporo wątpliwości. Budzą je m.in. podrabiane sery masowo zalewające rynek.

Do tej pory na Listę Produktów Tradycyjnych prowadzoną przez Ministerstwo Rolnictwa Podlasie wpisało dziesięć produktów mleczarskich (łącznie ma na niej 64 lokalne specjały, które wytwarzane są według niezmienionej receptury od co najmniej 25 lat). Są wśród ich twaróg hajnowski oraz sery suszony podlaski i narwiański. Z Wiżajn pochodzą z kolei wpisane na listę sery typu szwajcarskiego oraz podpuszczkowe dojrzewające.

Serów nie brakuje wśród 38 polskich produktów regionalnych z Polski zarejestrowanych przez Komisję Europejską. Oprócz sera korycińskiego unijny znak zdobyły m.in. oscypek i bryndza podhalańska.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: b.drewnowska@rp.pl

Marcin Bielec był już kuratorem sądowym, pracownikiem socjalnym i prowadził firmę budowlaną w Wielkiej Brytanii. Od niemal dekady z żoną Agnieszką w Aulakowszczyźnie robią certyfikowane sery korycińskie swojskie, jedną z kulinarnych wizytówek Podlasia.

– W rodzinie żony sery robi się nieprzerwanie od niepamiętnych czasów. W mojej przede mną robili je ostatnio moi dziadkowie, bo mama była urzędniczką, a tata kierowcą-mechanikiem – mówi Marcin Bielec.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej