Stare malowidła i nowa technika

Po trudnych latach wraca do odmienionej siedziby. Teraz pora na realizację ambicji artystycznych.

Publikacja: 19.11.2015 20:46

„Bal maskowy” – plakat do premiery otwarcia

„Bal maskowy” – plakat do premiery otwarcia

Foto: Rzeczpospolita, Maciej Wojtala

Zaplanowana na 20 listopada wielka gala rozpoczyna trzeci rozdział w prawie 60-letniej historii Opery na Zamku. Każdy był inny, niepowtarzalny, na swój sposób trudny i zarazem ciekawy, a teatr kilkakrotnie przy tym zmieniał nazwę.

Potulicka i książęta

Okres pionierski szczecinianie nazywają po prostu Potulicka, od ulicy, przy której teatr znalazł pierwszy dom. Gościny użyczyła mu Milicja Obywatelska, oddając artystom w swej siedzibie salę gimnastyczną, do której dobudowano scenę. Podczas pierwszej premiery, w sylwestrowy wieczór 1957 roku, między sceną a widownią istniała jeszcze metrowa przerwa, przez którą wpadały płatki śniegu, więc publiczność siedziała w paltach i w futrach.

Wszyscy i tak byli zadowoleni, ponieważ gdy w połowie lat 50. władze postanowiły stworzyć Operetkę Szczecińską, na początek użyczono jej dom kultury zjednoczenia budowlanego. Szybko jednak trzeba się było stamtąd przenosić w inne miejsce. Pierwszym dyrektorem został Jacek Nieżychowski, znany później z estradowych występów jako jeden z Silnej Grupy pod Wezwaniem. Szefem Operetki okazał się sprawnym, przede wszystkim dlatego, że mimo pionierskich warunków potrafił ściągnąć artystów z różnych teatrów w kraju.

Rozdział drugi rozpoczął się dwie dekady później, gdy Operetka przemianowana na Teatr Muzyczny przeniosła się do siebie, zajmując jedno ze skrzydeł odbudowanego po II wojnie Zamku Książąt Pomorskich. Dawna siedziba władców, gdy od 1720 roku stała się miejscem stacjonowania pruskiego garnizonu, stopniowo podlegała dewastacji.

W 1944 roku zamek został poważnie zniszczony w czasie alianckich nalotów. Powojenna odbudowa przywróciła mu dawny renesansowy kształt z okresu, kiedy w drugiej połowie XVI w. książę Jan Fryderyk przebudował siedzibę pomorskich władców.

Do przenosin na zamek doprowadził natomiast Tadeusz Bursztynowicz, który szczecińskim teatrem kierował lat kilkanaście i jako pierwszy wzbogacił jego repertuar o klasyczne opery.

– Siedziba w zamku była dużym skokiem, ale to wciąż nie był teatr muzyczny z prawdziwego zdarzenia, miał mnóstwo ograniczeń, nawet jak na realia lat 70. – ocenia dzisiaj Jacek Jekiel, obecny dyrektor Opery na Zamku. Tę nazwę nadano teatrowi w 2002 roku, jest czwarta z kolei (wcześniej była też Opera i Operetka w Szczecinie) i wszyscy liczą, iż będzie ostatnia. W końcu Szczecin to jedyne miasto w Europie, a chyba i na świecie, w którym teatr operowy działa w zabytkowym zamku.

Trudny remont

Przez 30 lat eksploatacji ta część Zamku Książąt Pomorskich, którą przekazano teatrowi, była poddawana jedynie bieżącej konserwacji, a wyposażenie techniczne po prostu się zestarzało. Pomysł remontu, a właściwie przebudowy, powstał już w poprzedniej dekadzie, za dyrekcji Warcisława Kunca. Ze względu na rozmiar zaplanowanych prac roboty postanowiono przeprowadzać etapami: najpierw na widowni i w foyer, potem przebudowie miała ulec scena i zaplecze techniczne, a w końcu część administracyjno-biurowa.

Mimo szczegółowego rozpisania zamierzeń nie udało się dotrzymać terminów i Opera pozostała dłużej bezdomna, niż planowano. Termin otwarcia przesuwano pięciokrotnie z różnych przyczyn: od niedokładności w projekcie i upadłości jednego z wykonawców poprzez konieczność przeprowadzenia niezaplanowanych prac archeologicznych i konserwatorskich.

– Ludzie mówią: „Co oni tam robili przez ostatnich pięć lat?!” – sumuje ten czas dyr. Jacek Jekiel. – Najłatwiej jest odpowiedzieć: „Wszystko!”. Bo naprawdę właściwie każdy element jest nowy – od wszelkich instalacji przez toalety, korytarze, schody, balkon, sale aż po samą scenę.

Przebudowa Opery na Zamku kosztowała 70 mln zł. Trzy czwarte tej kwoty to unijne środki z Regionalnego Programu Operacyjnego. Dzięki temu publiczność zasiądzie w całkowicie, zmienionej i powiększonej do 550 miejsc sali głównej, wzbogaconej o specjalne ekrany akustyczne. Teatr zyskał też salę kameralną, a tzw. Galeria Południowa, która służyć ma przede wszystkim wystawom, również może być przekształcona w jeszcze jedno miejsce koncertowe.

– Technologia teatralna, zarówno w obszarze mechaniki scenicznej, jak i wyposażenia, stawia nas w rzędzie najnowocześniejszych teatrów muzycznych nie tylko naszego regionu, ale tej części Europy – ocenia Jerzy Wołosiuk, zastępca dyrektora ds. artystycznych. – Istotnymi elementami wpływającymi na funkcjonalność teatru są dwie zmechanizowane zapadnie orkiestronu, scena obrotowa z pełną kontrolą prędkości i położenia, zwiększona liczba sztankietów, a także sprzęt oświetleniowy, nagłośnieniowy i projektory najnowszej generacji.

W odremontowanej siedzibie nowoczesność splata się jednak z historią. Tam, gdzie zasiądą widzowie, w XVI wieku znajdowały się pomieszczenia książęce. Fragmenty starej architektury zostały więc wyeksponowane na ścianach. W mieszczącej się na zasceniu Wieży Więziennej poddano renowacji zachowane polichromie wykonane przez Krzysztofa Schreibera z pomocnikami (opis jego prac zachował się w starych dokumentach).

Ta komnata pod koniec XVI w. była zapewne pomieszczeniem mieszkalnym. Charakter zdobień wskazuje, że mieszkała tam kobieta. Z kolei Galeria Południowa odzyskała zrekonstruowane dębowe belkowanie typowe w renesansie dla Pomorza Zachodniego.

Bal na początek

Mimo że na zamku wciąż trwają jeszcze ostatnie prace i odbiory, artyści rozgościli się już kilka tygodni temu. – Dla wielu osób nie jest to jednak powrót, tylko debiut, ponieważ część artystów jest z nami krócej i nigdy nie pracowała w tych wnętrzach – mówi Tomasz Ostach, specjalista ds. mediów Opery na Zamku.

Na czas remontu w Szczecinie postawiono dla Opery prowizoryczną halę. Mimo trudnych warunków odbyło się tam kilka interesujących premier, m.in. „Eugeniusza Oniegina” Czajkowskiego czy „Lohengrina” Wagnera. Prawdziwa kondycja szczecińskiego teatru jest jednak w gruncie rzeczy nie do końca sprawdzona, tym bardziej że w trudnym okresie prowizorki kilkakrotnie zmieniła się też dyrekcja. Obecny sezon, zaplanowany już w przebudowanej siedzibie, będzie więc sprawdzianem rzeczywistych możliwości zespołów Opery na Zamku.

Powrót do zamkowych pomieszczeń artyści rozpoczynają od premiery „Balu maskowego” Giuseppe Verdiego. Nie jest to wybór przypadkowy. Ta opera, której akcja odwołuje się do spisku i zamachu na króla Szwecji Gustawa III, w XIX wieku wzbudzała wiele zastrzeżeń u cenzorów. Przed rzymską prapremierą w 1859 roku zażądano od Verdiego, by kompozytor przeniósł akcję na Pomorze, a swe dzieło zatytułował „Książę Szczecina”. Kompozytor się jednak nie zgodził i ostatecznie, w drodze kompromisu, zamiast Sztokholmu na miejsce akcji zaproponował Boston.

Niezależnie od tytułu opera Verdiego zawsze stawia wysokie wymagania wykonawcom, a szczecińska publiczność będzie miała okazję do porównań. W dziejach Opery na Zamku była już inscenizacja „Balu maskowego”. Wydarzeniem premiery w 2002 roku, za dyrekcji Warcisława Kunca, był udział legendarnej włoskiej śpiewaczki, dawnej scenicznej partnerki Marii Callas, Fiorenzy Cosotto. Wystąpiła w roli przepowiadającej przyszłość Ulryki, obecnie w tę postać wcieli się Małgorzata Walewska.

Do udziału w spektaklach „Balu maskowego” zaproszono więcej artystów z Polski (Tomasz Kuk czy Sylwester Kostecki) i z zagranicy (brazylijski tenor Max Jota i francuski baryton Pierre Ives-Pruvot). Premierę przygotowuje wybitny reżyser Waldemar Zawodziński, dyrygować będzie Vladimir Kiradjiev.

– Wieść o naszej przebudowie szybko się roznosi – mówi dyr. Jacek Jekiel. – Odbieram wiele telefonów od artystów i realizatorów, którzy chcą u nas wystąpić.

Opera na Zamku chce jednak zapraszać tych, na których jej szczególnie zależy. Takich jak jedna z największych obecnie operowych gwiazd świata, Francuzka Paptricia Petibon. Jej recital będzie wydarzeniem nowego otwarcia szczecińskiej sceny.

Dziewięć wydarzeń w jedenaście dni

Uroczystą galę otwarcia poprowadzi w piątkowy wieczór 20 listopada Marek Kondrat. Bezpośrednio po niej odbędzie się premiera „Balu maskowego”. Operę Verdiego w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego będzie można obejrzeć także w sobotę i niedzielę. W sobotę przed południem odbędzie się natomiast otwarte dla wszystkich dyskusyjne Forum Operologiczne.

Kolejne wydarzenie zaplanowano na wtorek, 24 listopada. Z towarzyszeniem pianistki Susan Manoff wystąpi Patricia Petibon. Francuska artystka to gwiazda największych scen, imponująca rozległym repertuarem: od oper barokowych po utwory XX-wieczne (jest znakomitą Lulu w operze Berga).

W środowe popołudnie 25 listopada gwiazdą gali operowej będzie z kolei Małgorzata Walewska, mająca za partnera młodego tenora Dominika Sutowicza. A wieczorem w inscenizowanym koncercie przebojów z musicali zaprezentują się artyści warszawskiego Teatru Roma. „Ale musicale!” zostaną powtórzone w czwartek.

W piątek 27 listopada koncertem „Bogusław Morka zaprasza…” zainauguruje działalność Sala Kameralna. A w sobotę premiera „Historii żołnierza” Igora Strawińskiego zagości w kolejnej sali, w Galerii Południowej. Widowisko łączące muzykę z teatrem lalkowym zostanie pokazane też w niedzielę w południe. A wieczorem w niedzielę i w poniedziałek na główną scenę powróci jedna z ostatnich premier Opery na Zamku – „Hrabina Marica” Imre Kalmana. Tę klasyczną operetkę zrealizowała Natalia Babińska. —j.m.

Zaplanowana na 20 listopada wielka gala rozpoczyna trzeci rozdział w prawie 60-letniej historii Opery na Zamku. Każdy był inny, niepowtarzalny, na swój sposób trudny i zarazem ciekawy, a teatr kilkakrotnie przy tym zmieniał nazwę.

Potulicka i książęta

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej