Nie wchodząc w szczegóły, inwestycja ma polegać na wybudowaniu różnego rodzaju zastawek, progów i przepustów oraz rowów, które doprowadzać będą wodę z istniejących kanałów do obniżeń terenu na obszarze puszczy. Projekt ma uwzględniać również społeczne aspekty ochrony puszczy poprzez działania osłonowe zmierzające do zlikwidowania pól konfliktów społecznych związanych z gospodarką wodną na tym terenie. W rejonie dolnej Łasicy oraz Kanału Zaborowskiego ma zostać wykupionych ok. 120 ha gruntów prywatnych przylegających bezpośrednio do tych cieków. Natomiast w okolicy miejscowości Sadowa zostanie wyremontowana grobla zapobiegająca wylewaniu się wód wysokich z terenu Puszczy Kampinoskiej na teren dwóch sąsiednich wsi. Dodatkowo planowane jest także opracowanie planu zarządzania populacją bobrów oraz „zebranie szczegółowych informacji o populacji bobra w Puszczy Kampinoskiej, jej rozmieszczeniu oraz szkodach w gospodarce człowieka, jakie powoduje ten gatunek. Zostaną też zebrane doświadczenia polskie i międzynarodowe dotyczące minimalizacji szkód powodowanych przez bobry. Zebranie tych informacji pozwoli na opracowanie, w ramach konsultacji społecznych dokumentu, który będzie określał, w jakich granicach jest możliwa i konieczna ingerencja ludzka w populację bobrów na terenie KPN”.

Przywołuję ten dość obszerny fragment opisu projektu z jego oficjalnej strony internetowej www.kampinowskiebagna.pl nie bez powodu. Oto, jak w wielu tego typu przypadkach, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że za często ogromne środki chcemy przywrócić to, co sami bezmyślnie i często bez najmniejszego wymiernego celu niszczymy. W tym kontekście znamienne jest groteskowo-symboliczne sadzenie drzew w Puszczy Białowieskiej, które przed chwilą wycięło się celem jej ochrony. A przecież te, na chwilę obecną słuszne, działania wobec Puszczy Kampinoskiej funkcjonują w szerszym kontekście prowadzonej na jej terenie dość intensywnej wycinki drzew czy nawet planów regulacji polskich rzek z Wisłą na czele. Innymi słowy, angażujemy ogromne środki w to, co przy ogromnych środkach sami zniszczyliśmy. Melioracje, osuszania, regulacja rzek i potoków połączona z walką z bobrami trwa bowiem w najlepsze od lat, mimo zaskakujących powodzi, coraz częstszych i gwałtowniejszych podtopień i ulew.

Wydaje się, że na polskim gruncie, w tym przypadku odnoszącym się do jednej z najpiękniejszych obok białowieskiej Puszczy Kampinoskiej, mamy do czynienia z tym samym rozdwojeniem jaźni, jakie na dobre opanowało polski system ochrony przyrody, o ile w ogóle w chwili obecnej możemy mówić o czymś takim. Z jednej strony kwestionujemy globalne ocieplenie, z drugiej uznajemy realność suszy, która do tej pory nie dotykała przecież samoregulującej się Puszczy Kampinoskiej. Kiedy tylko pojawia się kwestia ochrony przyrody, natychmiast szukamy usprawiedliwień (jak w tym przypadku) dla potencjalnej redukcji populacji bobrów na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego. Przywołanie nieszczęsnej nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, pozwalającej na całkowicie niekontrolowaną wycinkę drzew (również na terenie lasów państwowych), jest już tylko wisienką na torcie owego antysystemu ochrony przyrody, w którym nie liczy się samoregulująca rola przyrody, tylko działania przemieniające ją w coś na wskroś sztucznego i w pełni kontrolowanego przez człowieka.

Wydaje się, że w ten sposób niewiele się osiągnie, choć z pewnością wyda duże pieniądze. „Kampinoskie bagna”, choć na chwilę obecną wydają się nie tylko słuszne, ale i zbawienne dla puszczy, musząc być częścią większej wizji ochrony przyrody, która dziś jest tylko jej eksploatacją.