Rz: Województwo lubuskie słabo wypada w rankingach innowacyjności, niemniej ma silny sektor informatyczny. Ma pan w tym spory udział. Jak zaczęła się pańska przygoda z tym biznesem?
Dr hab. Janusz Szajna: W naszej małej ojczyźnie mieliśmy szczęście, bo na lokalnej uczelni, czyli Wyższej Szkole Inżynierskiej, pracował na przełomie lat 70. i 80. prof. Ferdynand Wagner, który był jednocześnie pracownikiem Europejskiego Instytutu Badań Jądrowych CERN w Genewie. Pół roku przebywał w Szwajcarii, pół w Polsce. Było to niezwykle ważne. Dzięki jego wysiłkom, pomimo embarga, docierały do nas najnowsze idee z dziedziny informatyki, ponadto elementy elektroniczne, aparatura itp. Praktyczna elektronika i informatyka stosowana uzyskały na Uniwersytecie Zielonogórskim bardzo wysoki poziom. Z kolei dziekan Antoni Wysocki zadbał o odpowiednią atmosferę wokół informatyki. Profesor Wagner przyciągnął wielu entuzjastów. Niemały wkład w jej rozwój regionalnego potencjału miał również pan Jeske, bardzo aktywny nauczyciel informatyki z technikum elektronicznego, bowiem jego uczniowie, zdolni, trafiali na Wydział Elektryczny WSI.