Trzy kluby z jednego województwa w ekstraklasie, z czego dwa na samym szczycie? To nie zdarza się często, niezależnie od tego, czy to piłka nożna, siatkówka, piłka ręczna czy właśnie koszykówka. Anwil Włocławek to mistrz Polski z poprzedniego sezonu. Drużyna Polskiego Cukru, czyli finałowy rywal, zdobyła wtedy brązowy medal. Astoria Bydgoszcz, czyli jeden z najstarszych klubów koszykarskich w Polsce (obchodzi w tym roku 90-lecie istnienia sekcji) awansowała do Energa Basket Ligi po 13 latach przerwy. Tym sukcesom towarzyszy duże zainteresowanie kibiców, więc śmiało można mówić o boomie na koszykówkę w Kujawsko-Pomorskim.
Setki tysięcy widzów
Każdy z klubów do sukcesu na własną miarę szedł własną drogą. Anwil Włocławek to jeden z najbardziej zasłużonych polskich klubów, w latach 90. potęga, która biła się ze Śląskiem Wrocław i Mazowszanką Pruszków w kolejnych finałach mistrzostw Polski. Nazwiska Igora Griszczuka czy Tomasza Jankowskiego znali wszyscy sportowi kibice w Polsce, a transmisje gromadziły przed telewizorami setki tysięcy widzów. Włocławek stał się jednym z synonimów koszykówki, do tego stopnia, że uczestnik jednego z teleturniejów na pytanie o słynny klub koszykarski z Los Angeles odpowiedział: Anwil.
Passa została przerwana w sezonie 2014/2015, kiedy drużyna nie awansowała do fazy play off. Wówczas doszło do zmian w składzie, a prezes Arkadiusz Lewandowski zagrał va banque i powierzył budowę składu trenerowi zwolnionemu wcześniej z AZS-u Koszalin, Igorowi Miliciciowi. – Trener nie miał wówczas na koncie sukcesów, ale szybko przekonał do siebie kibiców, bo dokonał świetnych transferów. Przyszedł Chamberlain Oguchi, czyli najlepszy strzelec AfroBasketu i reprezentant Czech David Jelinek. Zespół wygrał trzy mecze na początku sezonu. Mieliśmy serię 16 zwycięstw z rzędu u siebie. To był początek tego, co dziś nazywamy odrodzeniem koszykówki we Włocławku – mówi „Życiu Regionów” Michał Fałkowski, media manager Anwilu Włocławek.
CZYTAJ TAKŻE: Liga mniejszych miast
Aby odrodzenie urzeczywistnić, trzeba było wdrożyć plan naprawczy i sprawy zaczęły iść w dobrym kierunku. Najwięcej zależy oczywiście od sponsorów, czyli firmy Anwil, która jest związana z klubem od wielu lat, oraz miasta. – Ludzie poczuli, że po fatalnym sezonie jest nadzieja. Dostali pozytywne sygnały: Anwil nadal jest sponsorem strategicznym, miasto zwiększa wsparcie, klub na czele z prezesem zarządu ma plan naprawczy, przychodzi trener z pomysłem, gracze z charyzmą. Nawet czwarte miejsce na koniec sezonu, a potem odpadnięcie w 1. rundzie play off tego trendu nie zahamowały. Mistrzostwo zdobyte w kolejnym sezonie, dzięki temu, iż w klubie nadal wierzono w projekt trenera Milicicia, jeszcze bardziej napędziło koniunkturę – dodaje Michał Fałkowski. Dziś Hala Mistrzów wypełnia się po brzegi, nawet po dostawieniu dodatkowych 500 krzesełek. Na mecze Anwilu każdy chce przychodzić, bo dobra rozrywka jest gwarantowana.