Władysław Perchaluk, prezes Związku tłumaczy, że Związek chce mówić jak najszerzej o problemach, jakie szpitale już mają i o kolejnych, które pojawią się już w najbliższym czasie.
– Mówiąc to mam na myśli rzeczywiście najbliższe tygodnie – końcówkę tego roku, pierwszy kwartał przyszłego. Już wtedy w naszych szpitalach może zabraknąć pewnych świadczeń zdrowotnych, a przed koniecznością ich udzielania mogą stanąć inne placówki (np. szpitale wojewódzkie). Pytanie tylko, czy dadzą one radę przyjąć tę większą liczbę pacjentów, którzy się do nich zgłoszą – mówi Perchaluk.
„Czarna polska jesień”, czyli akcja informacyjna polegająca na oplakatowaniu śląskich szpitali należących do Związku oraz zbieraniu podpisów pod pismem do Ministerstwa Zdrowia, skierowana była do mieszkańców i pacjentów szpitali.
Czytaj więcej
Rosnące zadłużenie, frustracja i protesty pracowników, a w tle – perspektywa wprowadzania ograniczeń w działalności placówki. Tak wygląda dziś rzeczywistość Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie (woj. zachodniopomorskie).
– Chcemy, aby przysłowiowy Kowalski czy Kowalska wiedzieli, co za chwilę może się wydarzyć. Zależy nam na tym, by mieli świadomość, że jeśli np. w tym czy innym szpitalu czasowo lub stale zamknięty zostanie jakiś oddział, to nie będzie to decyzja jego dyrekcji czy samorządu. Będzie to efekt działania wielu czynników pozostających poza ich wpływem – mówi Władysław Perchaluk.
Wśród nich jest ustawa o minimalnych wynagrodzeniach w podmiotach leczniczych obligująca szpitale do wypłacenia podwyżek pracownikom, bez zapewnienia im na ten cel odpowiednich środków. Lipcowe podwyżki nie są jednak jedynym elementem wpływającym na pogorszenie sytuacji finansowej i organizacyjnej szpitali. Wiele z nich zostało mocno „poobijanych” w trakcie pandemii.
Placówki coraz mocniej odczuwają też skutki decyzji podejmowanych na przestrzeni ostatnich lat - np. tych związanych z obowiązkiem prowadzenia nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Szpitale zmagają się też oczywiście z podwyżkami cen energii oraz innych materiałów. Zamrożenie cen tej pierwszej pomogło, ale z pewnością nie jest to panaceum na wszystkie problemy. Zwłaszcza, że ustalona cena maksymalna (785 zł za 1 MWh) i tak jest sporo wyższa od tego, co szpitale płaciły za prąd do tej pory. Ogólnopolskim problemem ochrony zdrowia są także narastające braki kadrowe.
– Tych problemów jest naprawdę dużo, a same pieniądze też wszystkiego tu nie załatwią – mówi Władysław Perchaluk. – Potrzebne jest nam opracowanie i wdrożenie długofalowa, wieloletniej strategii zabezpieczania potrzeb zdrowotnych mieszkańców, przygotowanej z uwzględnieniem specyfiki poszczególnych województw. Nie widzę jednak do tego chęci i woli. Wszystko odbywa się metodą doraźnego łatania systemu jakimiś mniejszymi czy większymi transferami pieniężnymi.