Czy spodziewał się pan takiego wyniku tegorocznych wyborów?
Wierzyłem w zwycięstwo, bo wszystkie trzy bloki z demokratycznej opozycji przedstawiły solidne programy i wykonały tytaniczny wysiłek, żeby dotrzeć z propozycjami do jak największej liczby Polek i Polaków. Zaskoczyła mnie – ale i bardzo ucieszyła – frekwencja, a zwłaszcza – mobilizacja młodych. Marzy mi się, by nie był to jednorazowy trend.
Skąd taka rekordowa frekwencja?
Myślę, że ta frekwencja wzięła się stąd, że tegoroczne wybory miały dla milionów Polek i Polaków głęboki aspekt moralny: głosujący wyrazili swój sprzeciw wobec kłamstw, zawłaszczania państwa przez jedną partię, skrajnej antyunijnej retoryki, arogancji w ukrywaniu afer i pogardy – a często wręcz odczłowieczania – współobywateli myślących i czujących inaczej. I to jest coś, co zdopingowało wyborców. Dla kontrastu martwi i smuci mnie ekstremalna wręcz polaryzacja społeczeństwa, strach przed chociażby „oddaniem Polski Niemcom” wśród dużej części elektoratu PiS zakrawa o absurd i pokazuje skalę krzywdy, jaką PiS i funkcjonariusze mediów partyjnych wyrządzili całemu społeczeństwu propagandą rodem z najciemniejszych kart historii.
Czy polityczny zwrot w Polsce oznacza, że środki z Funduszu Odbudowy szybko popłyną do naszego kraju? Samorządy mocno na to czekają, bo to wesprze ich inwestycje.