Andrzej Porawski: Potrzebny jest nowy mąż stanu polskiej edukacji

Polska szkoła w końcu upomni się o swoje prawa – mam nadzieję, że rodzice, nauczyciele i samorządowcy wspólnie. Trzeba przezwyciężyć różnice podejścia i razem upomnieć się o polską szkołę – mówi Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich.

Publikacja: 03.09.2023 13:29

Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich

Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich

Foto: zmp

Rozpoczyna się nowy rok szkolny, a w całej Polsce jest od 24 do 28 tys. wolnych wakatów nauczycielskich. Dramatycznie jest w dużych miastach. Jak samorządy sobie z tym poradzą? Jakie informacje napływają w tej sprawie do Związku Miast Polskich?

W zakresie edukacji dominują inne tematy. Braki kadrowe są również zgłaszane, jednak tylko przez duże miasta. Te akurat mogą sobie z nimi nieco łatwiej poradzić, bo – z uwagi na liczbę szkół i nauczycieli – sytuacja jest pozornie bardziej elastyczna.

Pozornie, bo niestety okazuje się, że zawód nauczycielski w konfrontacji „przegrywa” z innymi możliwościami pracy w tych miastach. To nie tylko kwestia wynagrodzeń, ale także niekorzystnych zmian w prawie oraz braku niezbędnych reform w podstawie programowej, prowadzących do przeciążenia zarówno uczniów, jak i nauczycieli zajęciami uważanymi powszechnie za zbędne.

Z przeprowadzonej przez nas wśród nauczycieli i rodziców ankiety wynika, że pierwsi nie są w stanie zrealizować całego programu, a drudzy dostrzegają przemęczenie dzieci i małą przydatność sporej części zajęć w przygotowaniu ich latorośli do dorosłego życia.

Problemem w edukacji są też od dawna pieniądze. Choć w tym roku subwencja oświatowa wynieść ma 64,4 mld zł, czyli o 11,1 mld zł więcej niż w 2022 r., to i tak samorządy dokładają do oświaty. Nawet i 40 proc. Co tu według ZMP powinno się zmienić, by sytuacja była lepsza?

Niestety skala dofinansowania oświaty z budżetu państwa w postaci części oświatowej subwencji ogólnej systematycznie spada: dopłacamy coraz więcej, a relacja subwencji do PKB spadła z około 3 proc. 20 lat temu do niecałych 2 proc. w roku 2022.

Rząd żongluje rosnącymi kwotami subwencji, zapominając – jak zawsze – o tym, że płace i inne koszty rosną znacznie szybciej. To „stara śpiewka”, jednak opowiadanie o tym, jak to rząd zwiększa subwencję „szkolną”, staje się coraz bardziej irytujące w konfrontacji z faktycznymi potrzebami lokalnej oświaty.

Dlatego zaproponowaliśmy zapis w ustawie o finansowaniu oświaty (projekt senacki), który zapewni ponowne dojście kwoty subwencji do około 3 proc. PKB. Projekt został przez rządzących zbagatelizowany, ale polska szkoła w końcu upomni się o swoje prawa – mam nadzieję, że rodzice, nauczyciele i samorządowcy wspólnie, bo tylko wtedy powstanie szansa na skuteczność. Konieczna jest koalicja tych trzech środowisk: trzeba przezwyciężyć różnice podejścia i razem upomnieć się o polską szkołę.

A gdy się nie zmieni, to jak to się odbije na edukacji naszych dzieci?

Jeśli to się nie zmieni, kryzys polskiej oświaty, widoczny już gołym okiem, choć ignorowany przez ministra, pogłębi się do nieznanej wcześniej skali. Jak dotąd żadna z zapowiedzi rządzących: realny wzrost finansowania, poważna reforma programowa, zwiększenie wpływu rodziców, nie została nawet rozpoczęta. Potrzebny jest nowy mąż stanu polskiej edukacji, współczesny Kołłątaj i Staszic w jednej osobie. I wspomniana koalicja na rzecz edukacji, na wzór KEN.

Czytaj więcej

Piotr Krzystek: Chocholi taniec wokół oświaty

Warszawa i Opole, Sopot i Płock oraz Polkowice, Zakopane i Grodzisk Mazowiecki – to najbogatsze samorządy w 2022 roku według „Wspólnoty” pisma samorządu terytorialnego. Pominięte zostały dochody z dotacji celowych, bo wpływ sporej, jednorazowej dotacji inwestycyjnej może „wywindować” samorząd w rankingu. Recesja powoli wchodzi też do samorządów. Widać ją na przykładzie członków ZMP?

Rankingi nie są obiektywne: każdy ma jakieś założenia, kryteria, akcentuje konkretne aspekty, nie wskazuje lokalnych uwarunkowań. Tymczasem wymienione „bogate” miasta mają swoją specyfikę, każde inną, które trzeba uwzględnić. Użycie słowa „najbogatsze” jest mylące – powiedziałbym raczej „najmniej biedne”, przy czym nawet to określenie nie oddaje realiów spowodowanych przez zmiany w podatku PIT, który dla samorządów ma kluczowe znaczenie.

Np. Warszawa poniosła największe straty we wpływach z udziału w PIT, ale otrzymała zdecydowanie najmniejsze rekompensaty tych ubytków. „Bogactwo” Warszawy to już historia, ale jeszcze trudniejsza jest sytuacja wielu innych miast, nie tylko członków ZMP.

Na rosnące od kilku lat pogorszenie finansów miast wpływa szereg czynników, z których skutki zmian podatkowych przez pomyłkę nazwanych Polskim Ładem są ważnym, ale nie jedynym. Do tego trzeba dodać niesprawiedliwy system tzw. rekompensat, rosnące uzależnienie od uznaniowych dotacji, kryzys energetyczny pogłębiony przez wojnę, inflację, skutki depopulacji wielu miast i napływ uchodźców do innych.

Do tego dojdą skutki recesji, którą obserwujemy od roku. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że te okoliczności dotyczą wszystkich miast, które nie mogą liczyć na wsparcie w takim stopniu, w jakim jest ono kierowane na tereny pozamiejskie. Wiem, że one tego potrzebują, ale nie kosztem miast, tylko z innych źródeł, różnych funduszy celowych, którymi tak się szafuje. Nie pomaga też brak wielkich środków z KPO, które miały finansować m.in. zieloną transformację miast oraz rozwój transportu miejskiego.

Gdzie najczęściej samorządy szukają oszczędności, gdzie tną wydatki?

Niestety głównie w inwestycjach, bo wydatki bieżące zwykle służą realizacji obowiązkowych zadań własnych. Trzeba zaznaczyć, że bardzo ambitne plany inwestycyjne jednostek samorządu terytorialnego na ten rok raczej nie zostaną zrealizowane, nawet mimo zaplanowanego wzrostu zadłużenia.

Do samorządów docierają już pierwsze pieniądze w ramach rekompensat ubytku dochodów z PIT w związku z Polskim Ładem. O jakich kwotach jest mowa? W jakim stopniu te rekompensaty pokrywają ubytki w samorządowych budżetach?

Kwota jest znana, ok. 14 mld zł, przy ubytku w stosunku do potencjalnych dochodów z PIT, gdyby nie było zmian podatkowych, wynoszącym 30 mld zł. A więc mniej niż połowa, przy czym w gminach wiejskich średnia rekompensata to 73 proc., w miejsko-wiejskich – 57 proc., w miejskich – 51,5 proc., a w miastach na prawach powiatu – 24,5 proc. (w tym Warszawa – 4,5 proc.). To taki „nowy, antymiejski ład”…

Bez tej kroplówki samorządy zaczęłyby się diametralnie zadłużać? Już i tak wiele wypuszcza obligacje komunalne czy sięga po kredyty, by ruszać z wcześniej zaplanowanymi inwestycjami…

Nie wiadomo, dokładnie. Znany jest plan zadłużenia z projektów budżetów na ten rok. To wzrost nawet o 25 mld zł, choć nie sądzę, by faktyczne wykonanie było tak wysokie. W każdym razie zadłużenie miast znacząco w tym roku wzrośnie – i to niestety w kilku przypadkach nawet na wydatki bieżące, bo postcovidowy przepis na to przejściowo pozwala.

Czytaj więcej

Zygmunt Frankiewicz: Najważniejsze wybory od 1989 r.

Jakie rozwiązanie powinien przyjąć nowy już rząd, by jednak poprawić trudną sytuację samorządów? Zmian podatkowych raczej nie cofnie.

Musi nastąpić przywrócenie samodzielności finansowej samorządów przez wzrost dochodów własnych, które tak bardzo ucierpiały w ostatnich latach. Możliwe są przede wszystkim zmiany w opodatkowaniu nieruchomości. Trzeba zaznaczyć, że ten podatek w ostatnich latach rósł dwa razy wolniej niż inne daniny, produkcja sprzedana, wynagrodzenia czy PKB.

To oczywiście wina ministra finansów, który – zgodnie z ustawą – określa stawki maksymalne podatku od nieruchomości. Trzeba przywrócić znaczenie podatku od nieruchomości (w tym rolnych i leśnych), który jest podatkiem majątkowym, a nie „powierzchniowym” czy „kwintalowym”.

Trzeba także zrezygnować z zapowiedzianego już na rok przyszły kolejnego „zrolowania” subwencji rozwojowej, a także powiązać ją z nieodliczonym podatkiem VAT od inwestycji lokalnych.

Częstochowskie Przedsiębiorstwo Komunalne, w imieniu miasta, ogłosiło przetarg na wywóz i utylizację odpadów niebezpiecznych z nielegalnego składowiska przy ulicy Filomatów, czyli terenu prywatnych magazynów. Co z takimi nielegalnymi składowiskami odpadów niebezpiecznych powinny zrobić samorządy? Rząd powinien im w tym pomóc?

To oczywiste. Obciążenie gmin tym zadaniem w roku 2019 zostało wprowadzone w sposób niekonstytucyjny, gdyż nie wskazano źródła sfinansowania tego nowego zadania. Z kontekstu prawnego wynika, że nie jest to zadanie własne, nie może więc być sfinansowane ze środków gminy, w tym zwłaszcza z wnoszonych przez mieszkańców „opłat śmieciowych”.

Dlatego wprowadzono przepis umożliwiający ubieganie się przez gminy o środki z NFOŚiGW na ten cel, ale udzielenie dotacji jest fakultatywne. Miasta dostają propozycje dofinansowania np. 15 proc. kosztów. Należy jasno wskazać w art. 26a ustawy o odpadach, że jest to zadanie z zakresu administracji rządowej. Zadanie zlecone.

Związek Miast Polskich włącza się w kampanię profrekwencyjną zainicjowaną przez miasto Gdańsk #NieŚpijBoCięPrzegłosują! Dlaczego? I dlaczego kampania i wybory parlamentarne są ważne dla samorządów?

Po pierwsze, Związek od lat włącza się w kampanie profrekwencyjne przy okazji każdych wyborów, nie tylko samorządowych. Od wyników wyborów parlamentarnych i europejskich zależy proces legislacyjny, w tym przepisy dotyczące społeczności lokalnych i regionalnych. Partie w programach wyborczych odnoszą się do wielu spraw bezpośrednio nas dotyczących, więc podczas kampanii próbujemy zainteresować liderów ugrupowań problematyką samorządową, a po wyborach walczymy o zmiany prawne, postulowane przez nasze środowiska.

Mamy też wpływ na legislację unijną, który wywieramy m.in. przez europosłów. Przykładem konkretnych kampanii tematycznych przed wyborami parlamentarnymi jest choćby tegoroczna kampania #wybieramsrodowisko, która przedstawia nasze główne oczekiwania w zakresie kluczowych dla jakości życia mieszkańców problemów ekologicznych, dotyczących wody, ścieków, śmieci i powietrza.

Po drugie, za nieco ponad pół roku spodziewane są wybory samorządowe (po bardzo długiej kadencji), więc problematyka samorządowa już teraz nabiera znaczenia i rumieńców, choćby przez start samorządowców w wyborach do Sejmu i Senatu.

Chcielibyśmy, by w parlamencie liczba osób znających problematykę społeczności lokalnych i regionalnych była większa niż obecnie. Chcemy też, by byli oni przygotowani do debaty o naszych postulatach już podczas normalnych prac legislacyjnych. Jesteśmy przekonani, że zwiększenie frekwencji, zwłaszcza w miastach i wśród młodzieży, wpłynie na jakość pracy parlamentu.

Po trzecie, pamiętajmy, że rządzący często powołują się na „suwerena”. Ci, którzy rządzą obecnie, uzyskali poparcie zaledwie 26,6 proc. uprawnionych do głosowania, czyli zaledwie jedną czwartą „suwerena”, na którego tak często się powołują. To dość słaba, choć formalnie zgodna z prawem legitymacja…

Szczególnie bolesny jest fakt lekceważenia Senatu RP przez posłów partii rządzącej. Niektóre wypowiedzi prominentnych przedstawicieli koalicji rządzącej o Senacie oznaczają w istocie lekceważenie wyborców, którzy oddali głosy na większość senacką. Na senatorów z PiS-u głosowało łącznie 8,11 mln osób, podczas gdy na większość senacką – 8,17 mln osób. To obrazuje prawdziwe podejście rządzących do „suwerena”… Zatem – bądźmy suwerenni. Idźmy głosować!

Polityka
Polska po powodzi. Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej: Nie dostaliśmy pieniędzy na remonty
Okiem samorządowca
Prezydent Sosnowca: Należy znieść dwukadencyjność samorządów
Okiem samorządowca
Marta Majewska, burmistrz Hrubieszowa: Rząd musi kontrolować granicę
Okiem samorządowca
Burmistrz Lewina Brzeskiego: Mieszkańcy słusznie chcą pozwać Wody Polskie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Okiem samorządowca
Wójt gminy, gdzie powstanie CPK zapowiada: Będziemy wielkim placem budowy