Panie burmistrzu, jaki procent budynków i miejskiej infrastruktury ucierpiał podczas ubiegłorocznej powodzi w Nysie?
Straty były bardzo, bardzo wysokie. Zarówno w budynkach mieszkalnych, jak i w naszej infrastrukturze komunalnej, czy też u przedsiębiorców. Straty tylko mieszkańców były liczone w kilkudziesięciu milionach złotych.
Dużo budynków trzeba było wyburzyć, bo nie nadawały się do remontu?
Nie. U nas wszystkie budynki zostały już wyremontowane lub są w trakcie remontu. Niewiele jeszcze do wyremontowania zostało. Czekamy jeszcze na dofinansowanie, więc nie wszystko mogło ruszyć. Natomiast żaden budynek nie został przeznaczony do rozbiórki.
A drogi, mosty oraz cała infrastruktura komunalna, wszystko wróciło do stanu sprzed powodzi?
Drogi w stu procentach zostały odbudowane, natomiast mostki, przepusty jeszcze nie. To są zadania, które częściowo są w gestii Wód Polskich, a częściowo też naszej. Jesteśmy na etapie finalizowania umów w kwestii dofinansowania ze źródeł zewnętrznych, głównie rządowych, w tym z programu "Odbudowa". Te prace są jeszcze przed nami. Wiele już zrobiono, natomiast sporo jeszcze zostało.
Czytaj więcej
Do końca września samorządy dostaną pieniądze z Programu Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej. MSWi...
Dlaczego to wszystko tak długo trwa?
Dlaczego tak długo trwa? Takie procedury wynikają z działalności administracji. Wszystkie nasze szkody zostały zgłoszone do wojewody. Komisja wojewody weryfikuje zakres szkód wskazanych przez nas. I ta weryfikacja polega na tym, że albo jest potwierdzenie wysokości ustalonych strat, albo ich zmniejszenie lub zwiększenie. W tym zakresie obowiązuje takie dwustopniowe zgłaszanie szkód, czyli najpierw my, potem wojewoda to zatwierdza lub też nie. Są też jakieś rozmowy, konsultacje, wyjaśnienia, uwagi. I to siłą rzeczy trwa bardzo długo. My też chcielibyśmy to wszystko już zakończyć, ale jest to niemożliwe.