Hanna Zdanowska: Nie chcemy sięgać głębiej do kieszeni mieszkańców

Obecnie rządzący mają świadomość, jak ważnym elementem funkcjonowania państwa są samorządy – mówi Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.

Publikacja: 04.02.2024 15:31

Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi

Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi

Foto: mat.pras.

Mamy zapaść demograficzną. Ze środowych, wstępnych danych GUS wynika, że w ub.r. w Polsce urodziło się 272 tys. dzieci. To najmniej od czasów II wojny światowej. Programy socjalne PiS z 500+ na czele nie pomogły…

A miało być w 2023 roku ponad 366 tys. – tyle urodzeń zakładano wraz ze startem programu 500+, a mniej optymistycznie – 308 tys. Ostatecznie jest 272 tys. Te dane są zatrważające.

Dlaczego tak się dzieje? Co można zrobić, by poprawić sytuację demograficzną?

W badaniach opinii społecznej słyszę, że młodzi ludzi w przeszło 50 proc. nie planują na ten moment dzieci. Chodzi o pokolenie, które w tym momencie wchodzi w dorosłe życie i na razie nie chce mieć potomstwa. Co trzeba zrobić? W moim przekonaniu trzeba stworzyć takie warunki, aby młodzi ludzie jednak chcieli mieć dzieci. Rozmawiając z nimi, nieraz słyszałam, że przekładali oni decyzję o dzieciach, póki to się nie zmieni, póki kobieta, ale też i jej partner nie będą pewni, że urodzą zdrowe dziecko, a ciąża nie będzie zagrażać życiu matki.

Kolejna rzecz to bezpieczeństwo finansowe. Jeżeli młodzi ludzie nie mają szans na własne mieszkanie, bo w naszej tradycji bardziej przeważa posiadanie mieszkania, a rzadziej wynajem, choć i to się ostatnio zmienia, to też sprawia, że odkłada się decyzję o rodzicielstwie. A trzecim czynnikiem jest niestabilność. Czasy są niespokojne. Słyszymy o konflikcie, który może zaistnieć w najbliższym czasie. Nie wiadomo, jak będzie wyglądać przyszłość na przestrzeni paru, a co dopiero kilkudziesięciu lat za naszą wschodnią granicą.

Młodzi wstrzymują decyzję o dzieciach także w trosce o następne pokolenie, martwiąc się, czy będzie żyło w bezpiecznym świecie. Pandemia też zrobiła swoje. A tych komponentów jest bardzo dużo. I wcale nie chodzi o kwestie 500+ czy teraz 800+. Młode pokolenie myśli bardziej przyszłościowo. I planuje ostrożnie.

W Łodzi widać ten trend niskich urodzeń? Zwłaszcza w przedszkolach czy żłobkach, bo ten kroczący spadek urodzeń widoczny jest od kilku lat.

U nas tego nie widać. Pamiętajmy o fali ukraińskich uchodźców – głównie matek z dziećmi. Miasto musi budować żłobki. Budujemy i modernizujemy takie placówki. Żłobki, przedszkola i szkoły.

Czytaj więcej

Prezydent Katowic: Polska będzie tak silna, jak silne będą samorządy

W ciągu ośmiu lat z miejskiego programu in vitro na świat przyszło 500 maluchów. Minister Izabela Leszczyna zapowiedziała, że rządowy program finansowania takich procedur wejdzie w życie z początkiem czerwca. Czy miasto zostawi swój program, by funkcjonował dalej niezależnie?

Będziemy na bieżąco monitorować sytuację. Na razie kolejna edycja tego programu ruszyła z początkiem roku. Jak co roku przeznaczyliśmy na niego milion złotych, co umożliwia ok. 200 parom przystąpienie do tego programu. U nas wymaga on jednak częściowego wkładu finansowego ze strony zainteresowanych partnerów, którzy chcą się doczekać maleństwa.

Nie wiemy, jak będzie wyglądał do końca program rządowy, ale wszystko na to wskazuje, że będzie on finansowany w 100 proc. z budżetu państwa, a u nas trzeba w tych kosztach partycypować. Nasz program będziemy prowadzić, dopóki nie będziemy pewni, że każdy potrzebujący znajdzie się w programie rządowym.

W zeszłym tygodniu odbyło się pierwsze posiedzenie komisji wspólnej rządu i samorządu. Co jest w pierwszej kolejności do rozwiązania na styku rząd–samorząd. Podział subwencji? Coś jeszcze?

Myślę, że podział subwencji nie jest wystarczający. Cały czas rozmawiamy o tzw. podatku ryczałtowym, czyli dochodach ze zryczałtowanego podatku PIT od osób prowadzących działalność gospodarczą. Chcemy, aby jego część trafiała do samorządów.

A jeśli chodzi o subwencję oświatową, to musimy wynegocjować takie warunki, które by nam pokrywały w jakiejś większej części nasze wydatki. W Łodzi w tej chwili niecałe 48 proc. wydatków na edukację pokrywa subwencja oświatowa – więc naprawdę potrzebujemy wsparcia.

Jednak ważne są również zadania zlecone, które realizujemy jako administracja samorządowa w ramach współpracy z administracją rządową – jak wydawanie dowodów osobistych, zasiłki itd. Środki, jakie na ten cel dostajemy, nie odzwierciedlają naszych wydatków. Na pewno chcemy rozmawiać z rządem – nasi przedstawiciele w komisji wspólnej już zresztą prowadzą takie rozmowy.

Natomiast jeśli chodzi o udział w podatkach – tę stronę przychodową, która się nam bardzo zmniejszyła na skutek Polskiego Ładu – miasto Łódź straciło z tego powodu tylko w zeszłym roku przeszło 480 mln zł. Polski Ład spowodował, że wiele osób prowadzących działalność gospodarczą przechodzi na podatek ryczałtowy i my jako samorządy oczekiwalibyśmy, zresztą zgodnie z obietnicą, która była złożona, a nie została zrealizowana przez poprzedników, żeby ten podatek został przekierowany na samorządy – jako uzupełnienie kwoty dochodów wynikających z Polskiego Ładu.

Jak będzie w ostateczności? Jestem dobrej myśli. Wiem, że obecnie rządzący mają świadomość, jak ważnym elementem funkcjonowania państwa są samorządy i bez zrównoważenia rosnących kosztów ich funkcjonowania, ale też usług komunalnych, nie mówiąc już o rosnącym stale najniższym wynagrodzeniu, nie będziemy w stanie zwyczajnie spiąć naszych budżetów. Dziś one nam się mocno rozjechały.

Co prawda dochody miasta w tym roku mają osiągnąć poziom 5,8 mld zł, i będą wyższe o ok. 300 mln zł niż rok temu, ale rosną też wydatki. Na ten rok planowane są na poziomie 6,1 mld zł, co daje prawie 300 mln zł deficytu. Jak miasto chce sobie z tym poradzić?

Na razie odbywa się to kosztem inwestycji. Dokąd mogliśmy, faktycznie realizowaliśmy inwestycje. W 2023 roku mieliśmy największy boom inwestycyjny, bo wydaliśmy wtedy 1 mld 861 mln zł. To były rekordowe, gigantyczne środki związane także z pieniędzmi unijnymi. Teraz wiemy, że musimy zmieścić się w dużo niższych kwotach, wynikających faktycznie z kosztów usług komunalnych. Mniej będziemy inwestować, więcej wydawać na utrzymanie miasta.

Nie chcemy sięgać głębiej do kieszeni mieszkańców i podwyższać ich wydatków związanych z funkcjonowaniem miasta, a jeśli już musimy – to staramy się to robić w minimalnym stopniu. Jednak wszystko wskazuje na to, że jeżeli nic się nie zadzieje, to samorządy – bo problem nie dotyczy tylko Łodzi, ale wszystkich samorządów – będą w bardzo trudnej sytuacji finansowej.

Na wprowadzeniu Polskiego Ładu najwięcej straciły duże miasta i po raz pierwszy zaliczają one deficyt operacyjny, czego nie było od wprowadzenia tego wskaźnika, który jest bardzo istotny z punktu widzenia obsługi zadłużenia miasta, ale też jego ocen ratingowych. W związku z czym to są rzeczy, które stoją przed nami, a które musimy jak najszybciej ustabilizować.

Nie chcemy obniżać standardów usług, bo jednak czystość, komunikacja, dostęp do wody i odprowadzanie ścieków czy choćby utrzymanie zieleni przy zmieniającym się klimacie –to jest szereg rzeczy, na które wydajemy coraz więcej. A jest jeszcze multum innych usług, które świadczymy na rzecz mieszkańców, jak choćby opieka senioralna czy kultura. Ale powtarzam – nie chcemy podwyższać kosztów funkcjonowania miasta dla przeciętnego mieszkańca.

Czytaj więcej

Jacek Sutryk: Polska potrzebuje naprawy w wielu aspektach

A jak z cenami wody i ścieków w Łodzi. Wzrosną? Przez lata Wody Polskie nie zgadzały się na wzrost tej taryfy. Teraz dały zgodę?

Nadal jej nie mamy. Przez Ministerstwo Infrastruktury wystąpiliśmy do sądu przeciwko Wodom Polskim za działanie na szkodę obywatela i naszej spółki wodno-kanalizacyjnej, która generuje olbrzymie straty. U nas nie było podwyżki cen wody praktycznie od sześciu lat, a chciałabym przypomnieć, że same koszty energii, która też ma znaczenie przy oczyszczaniu wody i utylizacji odpadów ściekowych, wzrosły w tym czasie niebotycznie.

W tej chwili mamy jedne z najniższych cen wody i ścieków w całej Polsce. Jest nawet dwa–trzy razy niższa niż w innych gminach. Mamy nadzieję, że naszą spółkę uda się utrzymać na powierzchni, ale co będzie dalej? Trudno powiedzieć. Czekamy na decyzje nowego zarządu Wód Polskich.

A może Sejm zajmie się tym, czy to właśnie Wody Polskie powinny stanowić o taryfach wody i ścieków? Może rolę regulatora powinien przejąć UOKiK i wyznaczać tylko graniczne kwoty podwyżek, a o samych taryfach powinny decydować rady gmin? Przecież wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci nie są zainteresowani tym, aby drenować kieszenie swoich mieszkańców.

Wróćmy na chwilę do inwestycji. Te najważniejsze w tym roku są związane z zakupem taboru i budową oraz modernizacją dróg. Czy coś jeszcze?

Przede wszystkim będzie to kończenie modernizacji torowisk. Komunikacja w Łodzi oparta jest na tramwajach i punktach przesiadkowych, do których dowozimy mieszkańców autobusami. Jesteśmy chyba jedynym miastem, które ma spięte linie tramwajowe z koleją aglomeracyjną, więc na jednym bilecie jeździmy wszystkimi środkami transportu.

Chcemy mieć jak najbardziej sprawny system komunikacji. Poza tym inwestujemy w drogi. W tej chwili ponosimy konsekwencję zmieniającego się oblicza miasta, które przez lata się nie rozbudowywało, a w tej chwili budowy, w ścisłym centrum i na obrzeżach, trwają non stop. Więc faktycznie: ulice, drogi rowerowe i torowiska to jest nasz priorytet. Podobnie jak zakup taboru. Myślimy o kolejnych zakupach tramwaju niskopodłogowego, bo tu musimy dokonywać wymiany. Na razie tylko 1/3 naszego taboru to tabor nowoczesny.

Zdecydowała się już pani tak na 100 proc. walczyć w kwietniu o reelekcję w Łodzi czy jeszcze pani takiej decyzji nie podjęła?

Jeszcze takiej decyzji nie podjęłam. Na razie to nie jest ten moment. Teraz są ważniejsze kwestie. Muszę dopilnować zakończenia inwestycji z poprzedniej perspektywy unijnej. Dla mnie najważniejsze jest, żeby wydatkować środki co do złotówki.

W trakcie mojej prezydentury było to łącznie ponad 13 mld zł wydanych na inwestycje w Łodzi, w tym prawie 3 mld zł, które pozyskaliśmy z Unii Europejskiej na realizację strategicznych projektów infrastrukturalnych wartych w sumie 8 mld zł.

Mamy zapaść demograficzną. Ze środowych, wstępnych danych GUS wynika, że w ub.r. w Polsce urodziło się 272 tys. dzieci. To najmniej od czasów II wojny światowej. Programy socjalne PiS z 500+ na czele nie pomogły…

A miało być w 2023 roku ponad 366 tys. – tyle urodzeń zakładano wraz ze startem programu 500+, a mniej optymistycznie – 308 tys. Ostatecznie jest 272 tys. Te dane są zatrważające.

Pozostało 96% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Okiem samorządowca
Adam Krzysztoń: Trudna sytuacja szpitali wynika z wyceny procedur medycznych
Okiem samorządowca
Paweł Gancarz, marszałek województwa dolnośląskiego: Jak uchronić się przed kataklizmami
Okiem samorządowca
Zastępca prezydenta Wrocławia: Wolimy, żeby zalany był park, niż żeby zalane były domy
Okiem samorządowca
Nowa Sól przygotowuje się na wielką falę. Prezydent: W nocy będzie siedem i pół metra
Okiem samorządowca
Fala zbliża się do powiatu głogowskiego. Starosta: Jesteśmy gotowi na wszystko