Mamy zapaść demograficzną. Ze środowych, wstępnych danych GUS wynika, że w ub.r. w Polsce urodziło się 272 tys. dzieci. To najmniej od czasów II wojny światowej. Programy socjalne PiS z 500+ na czele nie pomogły…
A miało być w 2023 roku ponad 366 tys. – tyle urodzeń zakładano wraz ze startem programu 500+, a mniej optymistycznie – 308 tys. Ostatecznie jest 272 tys. Te dane są zatrważające.
Dlaczego tak się dzieje? Co można zrobić, by poprawić sytuację demograficzną?
W badaniach opinii społecznej słyszę, że młodzi ludzi w przeszło 50 proc. nie planują na ten moment dzieci. Chodzi o pokolenie, które w tym momencie wchodzi w dorosłe życie i na razie nie chce mieć potomstwa. Co trzeba zrobić? W moim przekonaniu trzeba stworzyć takie warunki, aby młodzi ludzie jednak chcieli mieć dzieci. Rozmawiając z nimi, nieraz słyszałam, że przekładali oni decyzję o dzieciach, póki to się nie zmieni, póki kobieta, ale też i jej partner nie będą pewni, że urodzą zdrowe dziecko, a ciąża nie będzie zagrażać życiu matki.
Kolejna rzecz to bezpieczeństwo finansowe. Jeżeli młodzi ludzie nie mają szans na własne mieszkanie, bo w naszej tradycji bardziej przeważa posiadanie mieszkania, a rzadziej wynajem, choć i to się ostatnio zmienia, to też sprawia, że odkłada się decyzję o rodzicielstwie. A trzecim czynnikiem jest niestabilność. Czasy są niespokojne. Słyszymy o konflikcie, który może zaistnieć w najbliższym czasie. Nie wiadomo, jak będzie wyglądać przyszłość na przestrzeni paru, a co dopiero kilkudziesięciu lat za naszą wschodnią granicą.