Jak pan ocenia
współpracę na linii samorządy–rząd, np. krytykowany podział środków z Rządowego
Funduszu Inwestycji Lokalnych?
Jako samorządowiec nie angażuję się w polityczne działania,
staram się być pośrodku. Dla mnie interes jest jeden – to miasto Świnoujście.
Jak ktoś daje mi pieniądze, nie będę na niego pluć, a potem wyciągać ręki. Co
do Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych – w pierwszym rozdaniu dostaliśmy
bardzo dużą kwotę, bo ponad 20 mln zł. Tamten podział opierał się na tym, ile
dany samorząd wydaje na inwestycje. Wydajemy dużo, więc dużo dostaliśmy. Przed
kolejnymi dwoma rozdaniami miałem nadzieję, że zabezpieczę finansowanie ujęcia
wody pitnej dla Świnoujścia. Dzisiaj z wodą jakoś sobie radzimy, ale patrzę na
córkę i wnuczkę. Musimy pozyskać na przyszłość nowe źródło wody z Mulnika.
Potrzebujemy 70 mln zł na stację uzdatniania tej wody. Mając nadzieję, że do
Polski wpłyną miliardy złotych, a my dostaniemy pieniądze na pilne potrzeby,
wystąpiłem więc o 70 mln zł na ujęcie wody oraz o 30 mln zł na rezerwę
finansowania tunelu. Prace trwają zgodnie z planem, ale ceny materiałów rosną,
a w umowie mamy zapis, że może to spowodować wzrost kosztów. I z przykrością
informuję, że dwukrotne składanie wniosków – najpierw o 105 mln zł, a potem o
znacznie mniejszą kwotę – skończyło się na niczym. Nie dostaliśmy ani złotówki.
I nie wiem, w czym lepsze były inne miasta.
Czy subwencja
oświatowa pokrywa wasze potrzeby?
Subwencja oświatowa to spory problem. Dopłacamy, bo przecież
nauczyciele chcą godnie zarabiać, a ktoś za nas ustala wysokość wypłat, potem
zaś nie daje na to pieniędzy z budżetu. W naszym budżecie na zdrowie i oświatę
nigdy nie zabraknie pieniędzy. Który prezydent powie, że zamyka szkołę, bo nie
ma pieniędzy? Albo szpital? Zostałby rozszarpany. My jako samorządowcy nie
dopuścimy do tego, dlatego finansowanie zdrowia i oświaty na szczeblu
centralnym jest na samym końcu. Do tego rosną oczekiwania mieszkańców. Podam
ostatni przykład – walczymy o trzecią karetkę w Świnoujściu. Dali nam na sezon,
ale po sezonie już zabrali. Do Szczecina daleko, zatem często do pomocy w
wypadkach jeżdżą strażacy. Mieszkańcy zgłaszają więc wniosek – wykupmy sami
trzecią karetkę. Owszem, możemy, ale to nie jest obowiązek gminy. Idziemy dalej
– zlikwidowali zabiegi rehabilitacyjne. Pada więc wniosek radnego: no to
sfinansujmy je z budżetu. Można, owszem, ale nie o to chodzi. Społeczeństwo
stawia żądania temu, kto jest najbliżej. Dzisiaj radzimy sobie, ale z roku na
rok jest coraz trudniej. Oby ten trend się zmienił, bo samorządy na to
zasługują.