Wsparcie udzielone przez rząd uważają za niewystarczające i udzielone zbyt późno. Większość nadal czeka na finansową „kroplówkę”.
Tarcza dla gór
Rząd przygotował dwa instrumenty pomocy dla ok. 200 gmin górskich. Pierwszy to dofinansowanie 40 proc. średniorocznej wartości wydatków, jakie gmina poniosła na inwestycje w latach 2016-2020. Drugi – refinansowanie z budżetu państwa podatku od nieruchomości (gruntów, budynków i obiektów związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej w zakresie usług hotelarskich i infrastruktury turystycznej np. kolejek linowych, wyciągów), którego pobór gminy zawiesiły gminy.
Samorządy mogły ubiegać się o pieniądze z obu tych instrumentów. I większość tak zrobiła. – Z niecierpliwością czekamy na środki finansowe, które traktujemy jako kroplówkę dla naszego budżetu, opartego w głównej mierze na podatkach i opłatach lokalnych. Nie marzymy już nawet o realizacji nowych inwestycji, palącym problemem są dla nas przede wszystkim wydatki bieżące konieczne dla sprawnego, bezpiecznego funkcjonowania miasta i obsługi mieszkańców – podkreśla Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza.
Podobnie rozgoryczeni są inni samorządowcy i przedsiębiorcy. Stanowczo jednak twierdzą, że żadna tarcza nie pokryje ich strat. – Złożyło się na to wiele rzeczy: mieliśmy za krótki sezon, za mało czasu na prowadzenie działalności, było spore niedoinformowanie dotyczące rządowej pomocy, za późno zostało udzielone wsparcie, nie wszyscy przedsiębiorcy pracujący w branży turystycznej mogli wsparcie otrzymać, bo np. nie przewidziano, by ich działalność mogła zostać dofinansowana – wylicza Grzegorz Lenartowicz, koordynator projektów specjalnych Słotwiny Arena z Krynicy.
CZYTAJ TAKŻE: Tarcza 2.0 preferuje firmy z określonych części Polski