Finansowe tsunami dotknie również lokalnych budżetów. Rząd przygotował rozwiązania ochronne, ale mało skuteczne.
W odpowiedzi na apele władz lokalnych rząd przygotował specjalną tarczę antykryzysową dedykowaną tylko samorządom. Wstępny projekt takich rozwiązań trafił już do konsultacji społecznych. Jak go oceniają samorządowcy?
– Każda pomoc jest na wagę złota – mówi „Życiu Regionów” Marcin Witko, prezydent Tomaszowa Mazowieckiego.
– Ale realnej, prawdziwej pomocy w propozycjach jednak zabrakło – dodaje Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Brak ulg i rekompensat
Tarcza dla samorządów to wiele różnego rodzaju rozwiązań, wśród których kilka ma poprawić kondycję lokalnych budżetów. To m.in. możliwość zaciągania długu na pokrycie ubytku w dochodach, jakie powstaną w efekcie pandemii koronawirusa, i rozluźnienie reguł fiskalnych (tak by w ogóle te nowe zobowiązania można było zaciągnąć). Do tego przewidywane jest odroczenie na drugą połowę roku płatności tzw. janosikowego, przyspieszenie płatności subwencji, uelastycznienie możliwości dysponowania tzw. funduszem korkowym itp.
CZYTAJ TAKŻE: Sejm radzi nad kolejną tarczą, tymczasem samorządy wspierają lokalne firmy
Takie instrumenty poprawią płynność miejskich budżetów, ale ich nie naprawią. – Choć wiele proponowanych rozwiązań jest naprawdę niezłych, to całość jest niewystarczająca. Brak w nich mechanizmów rekompensat i ulg. Są pewne uelastycznienia, które będą krótkotrwale wspomagać płynność – ocenia też Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni.
Samo odraczanie w czasie spłaty kredytów czy zadłużania się nie załatwia problemu – komentuje Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa.
– Najlepszym rozwiązaniem byłaby rekompensata strat w trwale już uszczuplanych dochodach bieżących samorządów. Można byłoby to zrobić na przykład poprzez odpowiednią subwencję pokrywającą utratę dochodów spowodowanych decyzją władz centralnych – dodaje Wnuk.
Obietnica bez pieniędzy
Ciekawe, że w projekcie ustawy znalazł się właściwie zapis, o którym mówi prezydent Zamościa. Mowa o „wprowadzeniu możliwości zwiększenia rezerwy subwencyjnej i przeznaczenia jej na uzupełnienie dochodów jednostek samorządu terytorialnego w związku z ubytkiem dochodów podatkowych”. To by wskazywało, że jakieś bezpośrednie rekompensaty z budżetu centralnego byłyby możliwe. Jednak zdaniem samorządowców to zapis zbyt mglisty, by można było go traktować jak zapowiedź realnego wsparcia.
– Brak odniesienia się do sposobu podziału rezerw. W jaki sposób będzie dokonywany i na jakich zasadach? Jakie czynniki będą brane pod uwagę? Kto miałby określać wysokość ubytków? – zastanawia się Ewa Wójcik, skarbniczka Częstochowy. Także w uzasadnieniu do ustawy i ocenie skutków regulacji nie zagwarantowano na tę rezerwę praktycznie żadnych pieniędzy.
CZYTAJ TAKŻE: Unijne miliony z regionalnych programów pójdą na walkę z koronawirusem
Samorządy będę apelować do rządu o większą pomoc bezpośrednią, ale szanse na jej uzyskanie są nikłe. Ekonomiczne skutki pandemii koronawirusa uderzają bowiem w cały sektor publiczny, zarówno na poziomie centralnym, jak i lokalnym. Chodzi z jednej strony o poważne ubytki w dochodach, choćby tych podatkowych, ze względu na załamanie aktywności gospodarczej i spodziewaną głęboką recesję. Z drugiej zaś strony wszystkie jednostki administracji publicznej są zaangażowane w walkę z pandemia, finansując m.in. pomoc służbie zdrowia czy przedsiębiorcom.
Budżet centralny nie ma żadnym zaskórniaków i sam będzie musiał ratować się dużym deficytem i wzrostem zadłużenia. I podobne lekarstwo proponuje też samorządom.
Ogromne straty
Jak duże mogą być straty w lokalnych budżetach? Na razie samorządowcy mogą je tylko szacować, ale będą to kwoty ogromne. – Ubytek w budżecie Krakowa z powodu epidemii i wprowadzonych ograniczeń może sięgnąć nawet 1 mld zł – mówi Dariusz Nowak, rzecznik Krakowa. – Sam spadek wpływów z podatków PIT i CIT wyniesie około 300 mln zł. Do tego dodać trzeba spadek dochodów własnych miasta, a także zwiększone wydatki na ochronę zdrowia (np. dodatkowy sprzęt dla szpitali), pomoc społeczną czy dezynfekcję. Kraków będzie musiał zrezygnować z inwestycji, na które miasto nie ma jeszcze zawartych umów – zapowiada.
Wrocław swoje straty szacuje na pół miliarda złotych, Rzeszów – na co najmniej 70 mln zł, Toruń – 60 mln zł, a Poznań uważa, że jeśli obecne zamrożenie gospodarki będzie się przedłużać, może to kosztować budżet miasta nawet 100 mln zł miesięcznie.
– Skala problemów, które nas dotykają, jest znacznie większa niż pierwsze znamiona pandemii. Ujawnią się one w finansach dopiero pod koniec tego kwartału – zaznacza Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy. – Spotykając się z taką skalą spadku dochodów – szacowaną łącznie na 150–200 mln zł – mamy świadomość, że w sferze wydatkowej nie będzie można znaleźć bezbolesnych rozwiązań na taką skalę. Już pierwsze efekty Covid-19 są trudne, a nie wiadomo, jak długo będzie trwać wstrzymanie normalnego funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa – podkreśla.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętę digitalizację, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami "Regulaminu korzystania z artykułów prasowych" [Poprzednia wersja obowiązująca do 30.01.2017]. Formularz zamówienia można pobrać na stronie www.rp.pl/licencja.